Serbska gościnność

Dzień #11, poniedziałek, popołudnie

Chwila, moment i jesteśmy w Serbii. Czoper gna jak szalony, Griba i Yasiek trochę wolniej, ale wciąż do przodu. I tak wszyscy spotykają się na wahadle  – wypadek w tunelu. Oprócz Czopera, Griba i Yasiek omijają tam grupę kilku motocyklistów. Gdy ruch zostaje przywrócony, serbscy motocykliści jadą za nami. Wkrótce na winklach Czoper wyrywa do przodu, a jeden z Serbów staje z nim w konkury. 😉

Podczas gonitwy za Czoperem nasz Serb prawie wypada z jednego z zakrętów, ale mimo zaliczenia pobocza nie odpuszcza. Gdy winkle się skończyły, chłopaki zatrzymały się przy drodze, a kiedy reszta obu ekip dojechała na miejsce, nawiązuje się rozmowa. Ustalamy, że jedziemy w tym samym kierunek. Pada propozycja wspólnego kontynuowania podróży.

DSC08153

Serbscy koledzy prowadzą. W ich kraju kierowcy innych pojazdów są zazwyczaj niezwykle przyjaźnie nastawieni do motocyklistów – ustępują drogi, pokazują kiedy można wyprzedzać itp. Nasi przewodnicy w 100% wykorzystują możliwości, które z tego wynikają. Złoty dwadzieścia praktycznie nie schodziło z budzika. 😛 Żaden gaźniki lub wtrysk nie miał prawa zatkać się przy takiej jeździe! Skrzynia biegów też miała co robić! Działo się, oj działo!

Sprawnie i w miarę bezpiecznie, mimo szalonego tempa, docieramy na stację, a potem lądujemy z naszymi nowymi przyjaciółmi w Bike Bar.

DSC08156

Miejscówka super!

Ruszamy dalej. Niestety przed miasteczkiem Mladenovac pogoda siada. Mało powiedziane – na naszej drodze stanął Mordor!

DSC00737

Zatrzymujemy się na stacji i czekamy, aż zawierucha się uspokoi.

DSC08165

Mimo niesprzyjających okoliczności przyrody całkiem miło spędzamy czas. 😉

Mladenovac jest celem naszych serbskich przyjaciół. Gdy ulewa zelżała, ekipa powoli rozjeżdża się do swoich domów.

My mamy do domu jakieś 1500 km. 😉 O spaniu na stacji nie ma mowy – niechybnie byśmy utonęli!

Na nasze szczęście, po chwili namysłu Komša – nie formalny przywódca grupy serbskich motocyklistów – wybawia nas z tej nieciekawej sytuacji oferując nocleg. Uff – jesteśmy uratowani!

Komša kwateruje nas w małym domku kempingowym na swojej posesji. Wieczór upływa nam na pogaduchach przy kropelce czegoś mocniejszego. Dyskutujemy między innymi o wyższości rakiji serbskiej od czarnogórskiej. 😉

DSC08171

Na koniec sprawozdania przebieg naszej dzisiejszej trasy. 😉


Następny wpis
« »
Poprzedni wpis
« »