Welcome to Serbia!

Dzień #2, godzina 21:30

Dotarliśmy do Serbii, mimo iż początkowo planowaliśmy zatrzymać się na nocleg jeszcze po stronie rumuńskiej. Powodem ku temu stał się napotkany po drodze sympatyczny serbski motocyklista – Tiberije (dla znajomych Tibi). Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej odsapnąć na chwilę, a on wraz za nami. Nawiązaliśmy znajomość, zrobiliśmy wspólne zdjęcia, wypiliśmy razem kawę i zagryźliśmy batoniki. Wymieniliśmy się kontaktami i mieliśmy jechać kawałek dalej razem – my zatrzymać się na nocleg, a on dalej do domu. Stało się jednak inaczej. Wspólna jazda przez te 40 km była na tyle przyjemna, że nie oderwaliśmy się od naszego kolegi i razem dojechaliśmy do granicy Rumunii z Serbią. Przez odprawę rumuńską przejechał najpierw Tibi, a potem Griba.

IMG_20160618_195243

Następny w kolejce był Yasiek, jednak bijąca od niego energia najwyraźniej spowodowała spięcie w granicznej instalacji, bo nagle zabrakło prądu. :-/

Czytaj dalej Welcome to Serbia!

Smederevo – blokada drogowa

Staliśmy na blokadzie drogowej postawionej z powodu przejazdu jakiegoś jegomościa z Chin w towarzystwie prezydenta Serbii. Powiedzieli, że 10 minut, ale straciliśmy ponad pół godziny, dokładnie godzinę i 40 minut. 😛

Griba: No trochę nas to osłabiło! Kiszenie się w upale, bez wiedzy ile potrwa cała zabawa, kiedy Albania na nas czeka – nic fajnego! Ale daliśmy radę!

DSC00437

Czytaj dalej Smederevo – blokada drogowa

Tłusty omlet, zimna woda i dwie granice

Dzień #4, poniedziałek, pobudka przed 8:00

Zeszliśmy na śniadanie. Poprzedniego wieczoru ustaliliśmy sobie śniadanie na ósmą, ale biorąc pod uwagę stan kolegi Griby, poprosiliśmy jednak na dziewiątą. No i niespodzianka – Griba bez kaca!

Griba: Nic dziwnego, że bez kaca. Z tego co pamiętam nie piłem, a tylko degustowałem. Jestem pewny, że spożyłem najmniej ze wszystkich obecnych! 😉 A to przypadkiem nie ja prosiłem o śniadanie na godzinę 9, biorąc pod uwagę ciężki stan moich kolegów?

Co jest najlepszym potwierdzeniem jakiej jakości alkohol kosztowaliśmy. 🙂

Griba: No niech będzie! Rakija była przednia, a Yasiowe wyroby jeszcze lepsze! Potwierdzili to Ozren i Pani z kuchnio-recepcji. 😉

Czytaj dalej Tłusty omlet, zimna woda i dwie granice

Albania – SH20, czyli turbo emocje – etap 1

Dzień #4, 15:45

Na bramce albańskiej po raz pierwszy musieliśmy pokazać zielona kartę. Ale poza tym “ne ma problema”.

Griba: Pan pogranicznik skrupulatnie przepisał do zeszytu w kratkę nasze dane i tyle. Mogliśmy wjeżdżać do Albanii. 😉

Stwierdziliśmy, że trzeba dotarcie do Albanii uczcić zdjęciem. Zaraz za granicą, bo na granicy nie wolno niby zdjęć robić. Przejechaliśmy za zakręt i naszym oczom ukazał się szuter! Griba podniecony!

Griba: Bez przesady! Widziałem już lepsze dróżki w Pomorskiem! 😉

Czytaj dalej Albania – SH20, czyli turbo emocje – etap 1

Albania – SH20, czyli turbo emocje – etap 2

Yaśka odczucia były jak najbardziej uzasadnione. Zobaczcie zresztą sami. 😉

dsc07932

Griba wjechał na hałdę całym moto, po czym osiadł w niej prawie do wysokości osi kół.

Griba: Już wspominałem, nie wyglądało to za ciekawie. No ale ruszyłem, wjechałem na tą hałdę gnoju i… zdziwiłem się, że moje opony Mitas E-07 nie dają rady! Motocykl osiadł i tyle było z jazdy. Może gdybym dał więcej w manetę to bym kawałek dalej przeskoczył. Ta nowa “droga” była dość świeża, dopiero zaczynali ubijać narzuconą warstwę ziemi. To na pewno nie pomogło!

Griba zjechał (stojący obok robotnicy pomogli mu wycofać) i zaczęły się kombinacje: czy wjedziemy, czy przyjedziemy, czy zawracamy, ile tego do przejechania w ogóle jest itd. Nieudana próba nie nastrajała pozytywnie…

Czytaj dalej Albania – SH20, czyli turbo emocje – etap 2

W środę… zdobywamy Theth!

Dzień #6, środa

Wieczorem poprzedniego dnia zapadła decyzja, że dzisiejszy dzień przeznaczamy na Theth. Po zasięgnięciu języka na recepcji potwierdziła się informacja, że ze słynnych szutrów pozostało może jakieś 15-20 km. To oznacza, że bez problemu powinno nam się udać dojechać na przełęcz i wrócić tą samą drogą na nasz kemping jeszcze za dnia. Plan jest dobry z tego względu, że nie będziemy musieli szukać noclegu, a poza tym możemy jechać bez wszystkich bambetli.

Czytaj dalej W środę… zdobywamy Theth!