Po udanej nocy, którą Griba spędził na kempingu na plandece rozłożonej przy motocyklach, a Yasiek i Czoper na leżaczkach nad morzem, ogarniamy się, by ruszyć w kierunku Sarandë.
Wracamy na drogę SH8 i wśród pięknych widoków i niesamowitych zakrętów przemieszczamy się w kierunku granicy z Grecją.
W Sarandë kierujemy się na SH78. I znów droga wiedzie przez góry. 😉 W końcu zjeżdżamy na niziny i kontynuujemy naszą podróż trochę już nieco nudniejszą drogą.
Griba: Właściwie to pożegnanie odbyło się już wczoraj wieczorem. Sąsiad z kampera obok naszego miejsca nie był zadowolony, oj nie. Gdy usłyszał polską mowę, zamknął się na cztery spusty i nawet alarm włączył! 😉
Po wyjechaniu z kempingu szybko i sprawnie mijamy Szkodrę. Mamy już jakie takie rozeznanie w tutejszych zasadach ruchu drogowego. 😉 Po kilkunastu zakrętach jesteśmy na przejściu granicznym. Kolejka – sznur samochodów czeka na odprawę. Gdy tylko zatrzymaliśmy się, w naszym kierunku rusza cała horda cygańskich bab! Coś tam jęczą i marudzą. Nieciekawie. Przy budkach granicznych widać jakieś motocykle. Podejmujemy szybką decyzję – pchamy się poza kolejką. Najwyżej nas zawrócą. Ruszamy i wjeżdżamy na chodnik przeznaczony dla ruchu granicznego pieszych. Na szczęście “Ne ma problema!” – kilkanaście minut i jesteśmy w Czarnogórze.
Chwila, moment i jesteśmy w Serbii. Czoper gna jak szalony, Griba i Yasiek trochę wolniej, ale wciąż do przodu. I tak wszyscy spotykają się na wahadle – wypadek w tunelu. Oprócz Czopera, Griba i Yasiek omijają tam grupę kilku motocyklistów. Gdy ruch zostaje przywrócony, serbscy motocykliści jadą za nami. Wkrótce na winklach Czoper wyrywa do przodu, a jeden z Serbów staje z nim w konkury. 😉