Przed nami nowe wyzwanie! Trasa opracowana przez Martę zakładała przejazd na Mazury, następnie do Białowieży, a stamtąd przez Zamość w Bieszczady. Dalej przez południowe rubieże do Niedzicy i Raciborza, a następnie w okolice Karpacza na coroczny zlot VX’a. 😉
Sobota, 14 maja 2016
Wstajemy o 6h. To już dzisiaj! Nareszcie! Kawa, kakao, jajecznica i szpula do garażu! 😉
Pakujemy ostatnie manele i przebieramy się w ciuchy. Mimo wcześniejszych przygotowań dopiero po nieco dłuższej chwili jesteśmy gotowi. Czas ruszać!
Pierwszym punktem naszej podróży są Pluszkiejmy, zlokalizowane nieopodal Gołdapi.
Marta prowadzi nas według wcześniej ustalonego planu.
Niestety, początkowo słoneczna pogoda za Elblągiem zamienia się w coraz mocniejszą pluchę. Ulewa nas nie oszczędza.
Nie tracimy jednak humoru. Przebieramy się w kombinezony i jedziemy dalej.
Po drodze zaliczamy dłuższy postój na obiad w Bartoszycach, licząc na to, że przeczekamy deszcz.
I faktycznie, sytuacja z pogodą nieco się poprawia. Ruszamy dalej. Po drodze napotykamy niespodziewane atrakcje. Oprócz tych widocznych na zdjęciu poniżej, dodatkową z nich była rozmowa z napotkanym podczas postoju chlorem (nieudokumentowane na zdjęciach). Co ciekawe z początku wziął nas za cudzoziemców. W sumie nie wiem czy to dobrze, czy źle. 😉
Docieramy do naszej pierwszej mety. W domku oczekuje na nas niespodzianka. Nasze nadwątlone deszczem morale rosną. 😉
Niedziela, 15 maja 2016
Pogoda nieco się poprawia. Nie pada! Ruszamy na krótki spacer po Pluszkiejmach. Ładnie tutaj!
Po południu wyruszamy na motocyklową wycieczkę po okolicy. Docieramy do miejscowości Stańczyki, gdzie znajdują się nieczynne wiadukty kolejowe tzw. Mosty w Stańczykach.
Kolejny przystanek robimy w miejscu trój-styku granic – Polski, Litwy i Rosji.
Koniec naszej wycieczki to wizyta w Gołdapi, gdzie zaliczamy obiad. Wracamy do naszego domku. Pogoda wyraźnie lepsza niż poprzedniego dnia.
Poniedziałek, 16 maja 2016
Czas ruszyć dalej. Pakujemy graty, potem śniadanko.
Marta ustawia w nawigacji trasę i ruszamy dalej w kierunku Suwałk i dalej na Augustów.
Naszym celem na dziś jest Białowieża.
Od Augustowa kierujemy się na Sokółkę i mniej uczęszczanymi, bocznymi drogami docieramy do miejscowości Krynki. Znajdujemy tam wielkie rondo…
…katedrę ;)…
…oraz piękną szutrową drogę. 😉
Był zaciesz, oj był. 😉
Tą drogą przebijamy się do miejscowości Grodek, a stamtąd dalej już po czarnym do Narewki. I tu kolejna niespodzianka – z Narewki znajdujemy skrót do Białowieży – oczywiście szutrówką 😉
W ten sposób docieramy do Białowieży i Bajecznego Domku Pani Agnieszki.
Wtorek, 17 maja 2016
Ponieważ pogoda nie zachęcała do dalszych wycieczek (na przemian Słońce, deszcz, grad), a Białowieżę i okolice poznaliśmy jako tako już rok temu, na luzie odwiedzamy stare śmiecie.
Środa, 18 maja 2016
Ruszamy dalej. Kierunek Bieszczady. Trzymamy się na ile to możliwe wschodniej granicy. Pod drodze mamy zaplanowany nocleg w Zamościu.
Jadąc do Zamościa trafiamy na moment w okolice… Toskanii. 😉
W końcu jest i Zamość. Tym razem obyło się bez ulewy, oberwanie chmury szczęśliwie nas ominęło. 😉
Czwartek, 19 maja 2016
Z Zamościa startujemy około godziny 10 – mamy czas. Wreszcie ciepło – ponad 20 stopni. Jedzie się przyjemnie. Zaczynają się winkle, serpentyny i górzyste tereny z pięknymi widokami. Zatrzymujemy się w Ustrzykach Dolnych na obiad i zakupy. Około 15 lądujemy w Bieszczadzkiej Przystani Motocyklowej w miejscowości Czarna Górna. Wita nas sam właściciel – Marek (zwany również Włóczykijem). Obdarzony charyzmą i nieprzeciętnym poczuciem humoru od razu przypadł nam do gustu.
Resztę dnia postanawiamy odpocząć od jazdy motocyklami. Nie oznacza to jednak braku zajęć. 😉 Następuję integracja z super sympatyczną i wesołą grupą motocyklistów (i nie tylko) z Częstochowy. 😉 Zostajemy ugoszczeni najlepszą zupą świata i bimbrem z gąsiora.
Nie zabrakło ogniska. 😉 Mariusz wywarł na nas niesamowite wrażenie swoim głosem i grą na gitarze. Brawo!
Zmęczeni i pełni wrażeń kładziemy się dość szybko spać.
Piątek, 20 maja 2016
Wstajemy w miarę wcześnie, Śniadanko i ruszamy! Na początek Solina. Po drodze piękne widoki. 😉 Za to sama Solina bez szału. Mydło i powidło. Stragany z chińskim badziewiem, budki z żarciem. Zdecydowanie nie są to nasze klimaty.
Na szczęście mamy dobry plan awaryjny. Za Soliną zjeżdżamy na Myczkowce. Znajduje się tam nieco mniejsza, ale równie ciekawa zapora. Widoki chyba jeszcze piękniejsze.
W Myczkowcach dla każdego (a zwłaszcza motocyklisty) znajdzie się jeszcze jedna atrakcja. Jest to restauracja Myczkowianka prowadzona przez Marcina Szczepańskiego znanego jako Obcy na forum motocykla Transalp. Mieliśmy okazję poznać osobiście Obcego i trochę porozmawiać nie tylko o motocyklach. 😉 Marcin polecił nam okoliczne atrakcje. Zostawiliśmy u niego nasze graty i poszliśmy na długi spacer. Po raz kolejny potwierdziło się moje przekonanie, że miejsc do których nie można dojechać motocyklem nie warto zwiedzać. 😉 Spacer zaostrzył nasze apetyty. Przetestowaliśmy kuchnię Myczkowianki. Pycha! Maksymalnie zadowoleni wróciliśmy nieco okrężną drogą do BPM. Pojawiają się kolejni goście. Wieczorem poddajemy się procesowi dalszej integracji. 😉
Sobota, 21 maja 2016
Wstajemy dość wcześnie. Czekamy na Afrykańskiego Misia i Ozia, którzy podążając naszym tropem wyjechali z trójmiasta w piątek.
W międzyczasie zaliczam drobny serwis akcesoryjnego termometru, który został definitywnie zabity przez ulewę na początku naszej podróży. Pożyczona z BPM lutownica czyni cuda i termometr ożywa. 😉 Pakuję jego wnętrzności w kondom z foliowego woreczka. Tym samym podwyższam jego wodoszczelność przynajmniej do poziomu IP65. 😉
Około godziny 13 reszta trójmiejskiej ekipy dociera do BPM. Tranzyt podzielili na dwa dni. Na noc zatrzymali się w Sandomierzu korzystając ze znanego nam noclegu Na Leszka. Misiek stwierdził potem, że dobrze zrobił nie wyrzucając wizytówek z tankbaga. 😉
Chłopaki zmęczone po trasie, a my chętni na jazdę. Zostawiamy ich przy herbatce regeneracyjnej. 😉
Sami ruszamy w kierunku miejscowości Muczne. Nie chcemy za bardzo oddalać się od BPM, bo jesteśmy umówieni z Yaśkiem, który ma do nas dzisiaj dojechać.
Zatrzymujemy się na chwilę w Muczne. Pierwszy raz w Bieszczadach byliśmy jakieś 15 lat temu m. in. właśnie tutaj. Jedziemy dalej. Mijamy Tarnawę Wyżną. Wokół rozpościerają się torfowiska. Widać słupy graniczne – Ukraina rzut beretem od drogi. 😉 Asfalt znika, pojawiają się szutry. Dojeżdżamy prawie do samej granicy.
Wracamy do BPM. Chłopaki już na chodzie. 😉 Gawędzimy przy piwie i czekamy na Yasia.
Od strony drogi słychać charakterystyczne dudnienie. W końcu jakiś porządny motocykl. Tak – to Yasiu i jego VX! 😉
Namawiamy się szybciutko co by tu dzisiaj porobić i wychodzi nam, że czas na ognisko!
Odpaliliśmy ogień i grilla.
Yasiu jak zawsze stanął na wysokości zadania! 😉
Dołączyli do nas inni motocykliści z BPM. Z każdą chwilą robiło się coraz weselej! 😉
Impreza trwała prawie do rana. A na koniec były Biesy,…
…były też Czady. 😉
Niedziela, 22 maja 2016
Następnego dnia, nie wiedzieć czemu, aż do późnego popołudnia nie było chętnych na jeżdżenie. 😉
Nas (głównie mnie) też trochę sponiewierało ogniskowe szaleństwo. Na szczęście na nogi postawiło mnie odpowiednio dostosowane do sytuacji śniadanie. 😉
Przed wyruszeniem w trasę żegnamy się z ekipą częstochowską.
Wyruszamy wraz z Yaśkiem w kierunku wodospadów w Chmielu, potem kierujemy się na Wetlinę i Cisną. Z Cisnej drogą na Terkę i dalej do Myczkowic. Tam spotykamy się z Oziem i Afrykańskim Misiem. Po zjedzeniu obiadu w Myczkowiance żegnamy się z Yaśkiem i wracamy do BPM.
Wieczorem zaliczamy mały spacer po okolicy. A potem szybko idziemy spać, bo jutro trzeba rano ruszyć dalej. 😉
Poniedziałek, 23 maja 2016
Nasz cel na dzisiaj to Niedzica-Zamek. Zaplanowana trasa częściowo przebiega przez Słowację.
Z BPM ruszamy do Ustrzyk Dolnych – Afrykański Miś musi tutaj coś załatwić.Potem kierujemy się w kierunku Bardejowa. Kilka odcinków całkiem ładnych. Jednak jazda przez Słowację okazuje się dość męcząca. Duża ilość małych miejscowości i ograniczenia prędkości dają się nam we znaki. Nikt nie chcę zarobić mandatu, o który na Słowacji nie trudno. Odbijamy na Piwniczną-Zdrój. Dzięki temu jedziemy malowniczą doliną Popradu. W Piwnicznej-Zdrój robimy postój na obiad. W Niedzicy jesteśmy około godziny 19. Po rozpakowaniu gratów zaliczamy piwo pod murami zamku.
Wtorek, 24 maja 2016
Ruszamy po ubogim śniadanku – trzeba było wykończyć resztki. 😉 Dziś do Raciborza.
Trasa zróżnicowana widokowo, ale niestety dość duży ruch. Po drodze zaliczamy bogaty w winkle i widoki odcinek Szczyrk-Wisła.
Od Szczyrku robi się chłodno i troszkę kropi. Jakieś 50 km od celu rozpętuje się Armagedon! Masakryczna ulewa! Prowadzący wtedy Ozio przytomnie zjeżdża na parking Biedronki. Parkujemy motocykle pod samym wejściem. Leje! Zakupy i opitalamy na miejscu małe co nieco. W końcu się uspokaja. Kontynuujemy naszą podróż.
Późnym popołudniem docieramy do naszej mety w Raciborzu. Na miejscu niespodzianka! Nasz gospodarz jest również motocyklistą. W garażu stoi TDM’ka. 😉 Po niezwykle sympatycznym przyjęciu ogarniamy graty, a później zostajemy odwiezieni na rynek. Fajnie tutaj! Piwo, pizza. Kręcimy się jeszcze chwilę nad rzeką i zaliczamy spacerek powrotny. Na jutro jesteśmy umówieni z Tadzikiem na wspólny przejazd na zlot.
Środa, 25 maja 2016
Dziś dla odmiany śniadanie na bogato. W kuchni rządzi Ozio!
Po śniadaniu żegnamy Afrykańskiego Misia, który musi na chwilę udać się do Wrocławia.
Po chwili pod nasz domek podjeżdża BMW GS, a na nim, jak zawsze uśmiechnięty, Tadzik. 😉
Witamy się serdecznie i podziwiamy niemiecką myśl techniczną, a następnie ruszamy w stronę Karpacza. Tadzik prowadzi włączając do naszej trasy różne atrakcje turystyczne.
Na miejsce zlotu dojeżdżamy późnym popołudniem. Prawie u bram ośrodka spotykamy Afrykańskiego Misia. 😉 Otwieramy browary zakupione w sklepiku u dziadka-hochsztaplera i gawędzimy w oczekiwaniu na resztę “środowej” ekipy.
Późnym wieczorem docierają kolejni zlotowicze z Dis’em na czele. Choć to zlot motocykla Suzuki VX 800, tych jak na lekarstwo! 😉 Dzisiejszy dzień kończymy przy ognisku. Śmiechu, żartów i rozmów nie ma końca.
Czwartek, 26 maja 2016
Wstajemy i… jesteśmy na zlocie VX’a! 😉
Pojawiają się luźne plany wspólnego zwiedzania okolicy. My, czyli Stforky, mamy już nieco dosyć “motocyklowych” wrażeń. Od blisko dwóch tygodni prawie codziennie spędzamy czas w siodle. 😉 Stąd też nie za bardzo chcę się nam krążyć po okolicy. Dlatego już na samym początku odłączamy się od peletonu. Własnym tempem docieramy do Harrachova, gdzie udaje się nam dojechać pod samą skocznię. 😉 W drodze powrotnej do ośrodka w okolicznej knajpce zaliczamy całkiem niezła pizzę.
Po południu zaczynają zjeżdżać kolejni uczestnicy zlotu. Robi się – o ile to możliwe – jeszcze bardziej wesoło. 😉
Dzień kończymy przy ognisku. 😉
Piątek, 27 maja 2016
W sumie to samo co dnia poprzedniego. 😉 Najpierw spacer po okolicy, a potem z Darkiem, Moniką, Szuwarem, Zefirem i Asią zaliczamy Karpacz. Potem obiad na trasie i z powrotem do ośrodka.
Dzień kończymy przy ognisku. Dis jak zawsze stanął na wysokości zadania i zorganizował konkursy o tematyce motocyklowej! Bawimy się świetnie rozwiązując kolejne zadania. 😉
Sobota, 28 maja 2016
Rano rozstrzygnięcie wczorajszych konkursów.
Po rozdaniu nagród pamiątkowe zdjęcie. 😉
Dla nas to ostatni dzień na zlocie. Dziś zaczynamy podróż powrotną do domu. Pożegnaniom nie było końca. 😉
Wracamy w trójkę. Ozio zawinął się już w czwartek. Robota idzie ciężko. Zmęczenie daje się nam we znaki. 😉
W końcu docieramy do Wrześni, gdzie instalujemy się w nowym, przytulnym i komfortowym Hostelu Centrum, którego właściciele też jeżdżą na motocyklu! 😉
Troszkę zwiedzamy, głównie rynek i okolice. Dzień kończymy przy piwie i pizzy. 😉
Niedziela, 28 maja 2016
Ogarniamy się i ruszamy w kierunku Gdyni. Wybieramy trasę krajową.
Koniec końców zmęczeni, ale pełni wrażeń docieramy do naszych garaży. 😉