Ostatnie tchnienie jesieni

Tydzień temu zrobiło się naprawdę zimno i w nocy z wtorku na środę spadł śnieg! Być może kogoś to ucieszyło, ale na pewno nie motocyklistów. 🙁 Po weekendzie mróz jednak odpuścił, a deszcz (chyba) spłukał sól, którą drogowcy obficie zasypali jezdnie.

Środa zapowiadała się całkiem przyjemnie. Akurat tak się złożyło, że właśnie tego dnia musiałem udać się do leżącej nieopodal Trójmiasta miejscowości Miszewo. Takiej okazji, żeby się przejechać, nie można było zmarnować! No to pojechałem…

Fot. Grzegorz Morawski

Wskazania termometru oscylowały w zakresie od dwóch do czterech stopni. To jednak nic takiego, bo dobre ciuchy bez problemu załatwiają sprawę, a pełnię szczęścia pozwalają osiągnąć podgrzewane manetki. 😉

Mokra i brudna nawierzchnia przy tej temperaturze to oczywiście zwiększone ryzyko uślizgu kół. W tych warunkach prędkość dostosowana do sytuacji na drodze i delikatne obchodzenie się z manetką gazu oraz dźwigniami hamulców to klucz do sukcesu.

Robota szła gładko. Drobne problemy pojawiły się dopiero na bocznych, nieodśnieżonych uliczkach, czy podjazdach wyłożonych kostką, gdzie zmarznięta mżawka zmieniła nawierzchnię w lodowisko. Jednak sprawdzona pozycja “na listonosza” pozwoliła opanować sytuację. 😉

Po pracowitym dniu, późnym popołudniem, zafundowałem mojemu stalowemu rumakowi kąpiel. W końcu pozbyłem się tak pilnie zbieranego przez całą jesień błota, a być może i soli, której resztki pewnie długo jeszcze będą leżeć na drogach.

Tak, czy inaczej, to chyba niestety już naprawdę ostatnia przejażdżka w tym roku… 🙁