Człowiek po to robi plany, żeby los miał co krzyżować

Kwiecień minął nam bardzo szybko. Jeździliśmy tu i tam, ciesząc się sprzyjającą pogodą. Zaczęliśmy też ćwiczyć pod okiem naszego trenera Tomasza. 😉 Pełni chęci i zapału do nawijania kolejnych kilometrów oraz doskonalenia umiejętności czekaliśmy na maj.

Niestety, jak to w życiu bywa, nie wszystko jest tak jak byśmy chcieli. Griba, który zazwyczaj tryska zdrowiem i energią, rozchorował się! Majówkę w Bieszczadach musieliśmy odwołać, przepadł również wyjazd na kaszubskie szutry.

Upływały kolejne dni, chęci do jazdy rosły, a Griba wciąż chory! 🙁 Zazwyczaj nie jeżdżę sama, ale w tej sytuacji nie miałam innego wyjścia jak porzucić męża i wyruszyć w drogę sama, 😀 tym razem bez planu i celu, jak mówią niektórzy „w koło komina”.

Myślałam, że zrobię „grzeczną” rundkę po asfalcie i szybko wrócę do garażu. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia! Mimo obaw, bo kto by mi podniósł motocykl, gdyby coś poszło nie tak, zjechałam z asfaltu na szuter. Było warto! 🙂