Choroba nie wybiera! Poskładało mnie i to konkretnie! To już prawie cztery tygodnie rozłąki z motocyklem! Można zwariować! 😐 Dlatego choć zdrowie nadal szwankuje, a deszczowa pogoda nie zachęca do jazdy, na przekór wszystkiemu, postanowiłem wybrać się na przejażdżkę!
Towarzystwa dotrzymał mi Flinster, mój stary, dobry motocyklowy druh. Swego czasu, razem z nim i Afrykańskim Misiem, kręcąc się tu i tam, nawinęliśmy “trochę” kilometrów na koła.
Zrobiliśmy (z drobnymi modyfikacjami) trasę, którą w marcu ogarnąłem z Remkiem z ADV 3city, dobrym kolegą i specjalistą od “szutrowego” (i nie tylko) włóczęgostwa . 🙂
Leśnymi skrótami i polnymi ścieżkami z okolic Kosakowa oraz Pierwoszyna dotarliśmy w rejony Osłonina. W Żelistrzewie zatrzymaliśmy się w kultowym Barze Country, gdzie zawsze można liczyć na serdeczne przyjęcie i świetną kawę. Dziękujemy, pozdrawiamy! 🙂
Do Trójmiasta wracaliśmy (trochę na około) szutrem przez Celbowo, Sławutowo, Kąpino. Deszcz dopadł nas dopiero przed Wejherowem, rozpadało się gdy wyjechaliśmy na asfalt, a odpuściło gdy tylko skręciliśmy do lasu w drogę do Gniewowa. To tylko potwierdza, że po czarnym jeździć nie warto! 🙂
Na prawie całej trasie (oprócz ogromnych kałuż i błota) towarzyszyły nam kwitnące pola rzepaku. Gdzie nie spojrzeć, tam żółto aż po horyzont. 🙂
Pojeździliśmy! Na dzisiaj starczy atrakcji! Kiedy znowu? Zobaczymy jak zdrowie pozwoli… 😐