Gdzie oczy poniosą

Sobota, 11-07-2020

Dzieje się! Tak naprawdę właściwa część naszej wyprawy rozpoczęła się dzisiaj rano. Mimo, że dzień zero zakończyliśmy nocnymi Polaków rozmowami, które trwały do późna w nocy…

…dziś rano wstajemy rześcy i pełni sił. Myśl o czekających na nas “bezdrożach” dodaje nam skrzydeł. 🙂

Sute śniadanie a’la Cesar zapewnia nam porcje energii, która starczy na długo.

Upychamy rzeczy po torbach, tankbagach, pod siatkami i gdzie się da. W końcu nadchodzi ten moment. Start!

Jeszcze szybka kawa na stacji w Sulęczynie i wjeżdżamy na track przygotowany przez Wasyla, który jest dzisiaj naszym przewodnikiem.

Track to za mało powiedziane. Fantastyczna trasa, która ciągnie się bocznymi drogami, nie brakuje też szutru, są również odcinki leśne i polne drogi. Co jakiś czas pojawia się jakiś wyzwanie – a to głębszy piach, a to podmokła droga z błotnymi pułapkami lub wąska, zarośnięta, dziurawa ścieżka.

Dokąd teraz? Byle dalej, przed siebie!

Mijamy malownicze zakątki, mostki, pola ciągnące się po horyzont usiane polnymi kwiatami, których zapach przyprawia o zawrót głowy, a nad nami rozciąga się błękitne niebo, gdzie wiatr przyszykował specjalnie dla nas teatr ze Słońcem i chmurami w rolach głównych. 🙂

Kilometry lecą szybko. Zatrzymujemy się żeby zrobić zdjęcie, poprawić graty, wypić kawę lub coś zjeść i pogadać tête-à-tête – to lepsze niż szumiący interkom (Cesara). 🙂

Koniec końców na wieczór wylądowaliśmy zgodnie z planem w Renicach koło Myśliborza, rzut beretem od zachodniej granicy. Jutro zaczynamy TET. 😉