Ostatnia prosta

Niedziela, 19-07-2020

Tak, niestety, to już ostatni dzień naszego tripu. 🙁 Wstajemy w miarę wypoczęci, choć wczoraj gawędziliśmy do późna. Ogarniamy graty, potem śniadanie, czyli to co zawsze od kilku dni o tej porze. I około 11 wyruszamy  w drogę powrotną do naszych domów.

W Lidzbarku Warmińskim zaliczamy kawę na stacji. Pogawędki z dwójką motocyklistów i sympatycznym rowerzystą. Wyszło na to, że chłopak robi często więcej km dziennie niż my na motocyklach. Zawodowiec z pasją! 😉

Ustalamy, że lepiej ciągnąć w kierunku Malborka i dalej TET’em niż szukać na siłę nowej drogi na OsmAndz’ie. Ciśniemy!

Jakoś za Pasłękiem spotkamy na szlaku motocyklistę. To jedyna taka sytuacja podczas całego przejazdu. Gdzie Ci TET’owcy? 🙂 Marcin ruszył dziś z Malborka i przemieszcza się na wschód. My lecimy dalej na zachód.

W Tczewie ogarniamy obiad. Tym razem nie jest to pizza! Najedzeni spotkamy się na moment ze znajomymi z grupy “Błoto Wciąga” – Rafałem i Mikim. Chwila rozmowy z i trzeba jechać dalej.

Od Tczewa OsmAnd wyznacza nam trasę i jest coraz ciekawiej. Robi się jednak późno. Czas tak szybko leci. Koło Kolbud odłącza się Flinster, musi wracać, a że jest z Gdańska nie ma sensu, żeby ciągnął z nami dalej.

My docieramy off’emem do Żukowa. Tankowanie i krajową dwudziestką lecimy do Gdyni. Miał być asfalt, ale w Miszewie ruch mocno się kisi. I znów skok w bok. Tutaj nie potrzeba OsmAnd’a, ani track’a, bo boczne drogi znamy na pamięć – to przecież nasze rewiry. 🙂

Po drodze, w Koleczkowie, zatrzymujemy się obok grupy motocyklistów, którzy coś robią przy jednym z moto. Wszystko już ok, zagrzał się tylko. Pomoc zatem niepotrzebna. To drugi taki przypadek dzisiejszego dnia. Wcześniej spotkaliśmy Pana na Jawie w której zacięła się skrzynia. Miał już niedaleko do domu i nie chciał, żeby go zaholować.

Żegnam się z Wasylem. Każdy rusza w swoją stronę. W garażu jestem około 21.

U mnie wyszło 2549 km, przy czym zdecydowana większość trasy została pokonana drogami polnymi, leśnymi, szutrowymi, czy ścieżkami – jak zwał, tak zwał – po prostu offroad’em. Trip należy zatem uznać za zakończony sukcesem! 😀


Dziękuję moim kompanom za wspólnie spędzony czas i  przejechane kilometry, żarty oraz każdą zjedzoną pizze i wypite piwo. Bez Was to by się nie udało. 🙂

Pozdrawiam serdecznie ludzi, których poznaliśmy w trasie, a w szczególności tych, którzy nas gościli. 🙂

No i dziękuję wszystkim, którzy są zaangażowani w projekt , za czas poświęcony na opracowywanie i sprawdzanie tras. Odwalacie kawał świetnej roboty, którą doceni każdy, kto lubi motocyklową włóczęgę. Tak trzymać! 🙂