9,5 Zlot Suzuki VX 800

No i stało się! Znów jestem w trasie. 😉 Dziś (w piątek) przed godziną ósmą wyruszyłem w kierunku Łodzi, gdzie odbywa się spóźniony grubo o ponad miesiąc zlot miłośników kultowego motocykla Suzuki VX 800. 😉


Dla mnie akurat inny niż zazwyczaj termin idealnie przypasował. Nie zastanawiając się wiele odpaliłem mojego wiernego towarzysza pierwszych motocyklowych podróży i wyruszyłem przed siebie.

Za mną przepiękna trasa przez Bory Tucholskie. Widoki cudowne, drogi puste, równe i kręte, maszyna gładko sunie do przodu. Pogoda sprzyja. No może brakuje off’u, ale… nie można mieć wszystkiego. Czy można chcieć czegoś więcej? Jest super! 😉

Godzina 12 z minutami. Jestem już kawałek za Toruniem. Czas na kawę. 😉

Kilometry lecą szybko, mimo że unikam głównych dróg. Pstryk i jestem na miejscu. Po drodze, blisko celu, na poboczu zauważam ekipę trzech motocykli. Jeden z nich to VX! Szybka nawrotka i okazuje się, że spotykam Irka, Tadeusza i Wiatroka! Razem ruszamy na metę. Około 14.30 jesteśmy w ośrodku.

Dis, organizator spotkania jest już na miejscu. Trwa kwaterunek. Co dalej – zobaczymy. 😉

19.30 – chyba wszyscy już są. Impreza w toku. 😉

Godzina 01.00. Nasze siły powoli dogasają jak ognisko przy którym upłynął nam wieczór. Czas spać! Jutro też jest dzień. 😉

Sobota, 8.30

Śniadanie. Wszyscy (prawie) na nogach. Danie główne to… schabowy z jajkiem, czyli coś dla Darka. 😉

Po śniadaniu relaks i genialny konkurs przygotowany przez Czopera. Zgadnijcie na czym polegał. Śmiechu było co nie miara. Zwycięzcy zostali wyłonieni przez zlotową radę turnusu. 😉

W międzyczasie przyjeżdża SuMo. Stara, dobra → ekipa prawie w komplecie, brakuje jednak Afrykańskiego Misia.

Po konkursach przyszedł czas na grupowe zdjęcie. Przejazdem wpada Skorat. Trochę nas jest!

A potem kto mógł wyruszył na rekonesans okolicy. Naszą grupkę złożoną z pięciu motocykli podejmuje się poprowadzić Krzysiek, kuzyn Darka, który zna okolice Łodzi.

Docieramy do zapory na Warcie. Wkrótce nadjeżdża ekipa Mańka z której przejmujemy Szuwara. Wspólne zdjęcie i ruszamy dalej.

Krzysiek prowadzi, SuMo, Griba, Szuwar, Dziadki i Peter jadą za nim. Wycieczka przebiega bocznymi drogami. Obiad, tankowanie i wracamy po godzinie 18 do ośrodka. Nawijamy na koła prawie 190 km! Krzychu, dzięki piękne za prowadzenie i świetną wycieczkę!

Cześć zlotowiczów została w ośrodku. Gdy wracamy są na miejscu, a pozostałe grupki wycieczkowiczów, tak jak nasza, powoli zjeżdżają się do bazy. Ja i SuMo pakujemy rzeczy, przekazujemy Disowi piwo od Robewy. Następuje czułe pożegnania z ekipą. Niestety dla mnie to już koniec spotkania. Cała nadzieja w Andrzeju. Jeśli sytuacja pozwoli to może zrobi jeszcze w tym roku X Zlot VX? 😉

Ostatecznie około dwudziestej zwijamy się do Łodzi do kwatery SuMa, gdzie czeka na nas jego dziewczyna Ola. Dzień kończymy na nocnych Polaków rozmowach. Dawno się nie widzieliśmy, a tematów do obgadania nigdy nam nie brakuje. 🙂

Jest już po północy. Trzeba trochę odpocząć.

9.15, niedziela

Noc szybko mija. Przychodzi czas na śniadanie, podczas którego rozmowy o podróżach nie mają końca. W końcu, niestety, muszę się zwijać. Robota sama się nie zrobi, a trochę tego jest do przejechania.

Jeszcze wspólne zdjęcie i punkt dwunasta ruszam w kierunku Gdyni.

W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować SuMo i Oli za gościnę i wspólnie spędzony czas. Teraz kolej na Was – Trójmiasto zaprasza! 🙂

Do miejscowości Krośniewice jechałem drogą nr 91, a potem… nie dałem rady i leciałem prawie cały czas bocznymi drogami, nie licząc odcinka Toruń – Świecie i ekspresówki S6 na finiszu.

Czemu tak bardzo lubię jeździć bokami? No cóż, po prostu lubię i już! 🙂

Po drodze, przed Świeciem, zaliczam postój na tankowanie i kawę.

Przy tej okazji trafiła mi się pogawędka z napotkanym na stacji miłośnikiem dwóch kółek. Adam akurat dziś porusza się samochodem, ale nie jedną trasę przejechał i nie jeden niezwykły motocykl widział. Pozdrawiam! 😉

Czas płynie szybko, ale i kilometry nie stoją w miejscu. Wkrótce jestem w okolicy Pruszcza Gdańskiego i wskakuje na szybką, ale zapchaną samochodami i nudną S6, którą docieram do Gdyni. Pod garażem parkuję mniej więcej o 18.30.

Całość trasy, czyli przejazd w obie strony, wycieczka i dojazd do Łodzi to razem równo 950 km! Kiedyś takie przeloty robiliśmy z SuMo na raz, a dziś potrzeba na to cały weekend… Eh! 😀

Ale było warto! Dziękuję Disowi za organizację, a całej ekipie za wspólnie spędzony czas i nakręcone kilometry. Cieszę się, że mogliśmy się po raz kolejny spotkać. 🙂

To co? Kiedy X Zlot VX’a? 😉