Akcja majówka!

Majówka! To hasło zawsze działa na nas elektryzująco! Nieważne, że układ wolnych dni na początku miesiąca nie zachęca do dłuższego urlopowania, ani to, że pogoda tradycyjnie od kilku lat szykuje psikusa, bo zamiast wiosny za oknem mamy przedwiośnie. 😉

Jednak i tym razem udało się oszukać system, a to dzięki temu, że “nieco” przedłużyliśmy majowy weekend wykorzystując możliwość pracy zdalnej. Potrzeba tylko trochę Internetu i można działać!

W sobotę, tydzień przed właściwą majówką, → motoSTFORKY wyruszają offem w kierunku Kościerzyny. Nietuzinkowy skład osobowy ekipy ten sam co zawsze, ale jednak nieco zmieniony jeśli chodzi o maszyny. DR350SE i → V-Strom na sterydach w jednym teamie! Taka sytuacja! Co z tego wyniknie tego nie wie nikt. 🙂

Trasa jak zwykle (znów muszę to napisać) obfitowała w atrakcje. Mimo, że tranzyt offem z Gdyni w okolice Kościerzyny mamy rozpracowany na wszelkie możliwe sposoby, a boczne drogi zjeżdżone tam i nazad, to prawie za każdym razem udaje się nam odkryć coś nowego.

Niedziela rokuje dobrze jeśli chodzi o pogodę. korzystając z okazji odwiedzamy żwirownię pod Kościerzyną. Można było poćwiczyć to i owo!

Co by nie mówić trening był godny, a trasa zaproponowana i poprowadzona przez Martę lux!

Oczywiście odwiedziliśmy przy okazji kultowy dla nas lokal Pizza Furgon koło dworca kolejowego w Kościerzynie. 😉

W tygodniu pogoda trochę siadła, ale mimo tego udało mi się po robocie pokręcić  nieco po okolicy unikając deszczu, a nawet łapiąc promienie coraz później zachodzącego Słońca. 🙂

Kaszuby… są przepiękne! Mógłbym tutaj zamieszkać i jeździć po tych drogach bez końca!

W środę robimy dłuższą wycieczkę w okolice Wiela. Tak się składa, że Afrykański Miś jest na swojej działce. Udajemy się do niego na herbatkę i pogaduchy.

Czwartek i piątek szybką lecą. Marta ogarnia drobne serwisy w swoim motorku.

Ja organizuję prowiant na zbliżający się majowy weekend.

W piątek muszę udać się w okolice Żukowa, bo jednak nie wszystko da się ogarnąć zdalnie. Nadarza się jednak doskonała okazja, żeby nawinąć na koła kolejne off kilometry. 😉

W weekend dołączają do nas Martyna i Wasyl. Oboje na DRZ-400. 😉

Razem udaliśmy się na “Cesarową żwirownię”. Była okazja, aby trochę poćwiczyć. 😉

Potem zaliczyliśmy położone nieopodal placu treningowego “bunkry”.

Po wypiciu kawy na stacji w Stężycy, ruszyliśmy w drogę powrotną. Wyszedł z tego całkiem udany trip. Trasa przebiegała przez okolice Gostomia i Lipusza, przez Skwierawy aż do Somin. Mimo, że prowadził V-Strom to nudy nie było! Trochę to zasługa sterydów, którymi go nafaszerowałem, trochę OsmAnd’a a trochę moja, bo intuicja mnie nie zawiodła i dzięki temu udało się znaleźć kilka fajnych skrótów i ścieżek. Trasa wyszła lux, a uczestnicy nie narzekali na brak atrakcji.

Nawet Wasyl był zadowolony. 😉

Wieczór szybko nam upłynął na wspólnym biesiadowaniu i pogaduchach przy kominku.

Niedziela niestety przywitała nas łzami. Rozpadało się na dobre i nie wyglądało na to, żeby przez najbliższe godziny coś miało się zmienić. Trzeba było zrezygnować z zaplanowanej wycieczki. Jazda w takich warunkach to przecież żadna przyjemność!

Czas wykorzystaliśmy na szkolenie on-line, które zorganizował dla nas Wasyl. Udało mu się zaprosić nie byle kogo. Odwiedził nas sam Chris Birch! Na chwilę wpadł też Bret Tkacs. 😉

Z powodu fatalnej aury, powrót do Trójmiasta planowany w niedzielę przełożyliśmy na poniedziałek. Późnym popołudniem opuszcza nas Martyna. Mimo rzęsistego deszczu udaje jej się dotrzeć do domu suchą oponą. To już jednak historia na inne opowiadanie. 🙂

To do nas zupełnie nie podobne, ale w poniedziałek narzucamy sobie żwawe tempo. Pobudka, szybkie śniadanie (choć raz wszystko wyzerowane z lodówki), pakowanie gratów i ruszamy. Wszystko dlatego, że to jedyna opcja, żeby uciec przed zbliżającym się do nas deszczem.

Po wczorajszych opadach pozostały tylko kałuże i trochę zdradliwego błota. Szybko i sprawnie, poruszając się sobie znanymi skrótami, udaje nam się umknąć kolejnej fali opadów. Chwilę po tym jak docieramy do naszych garaży zaczyna kropić.

Było super, jak zawsze. Kiedy znowu kolejny trip? Zobaczymy, ale na pewno szybciej niż kolejna majówka. 😉