Niepodległościowy trip

Listopad to miesiąc, który mi osobiście kojarzy się z deszczową, nieprzyjazną aurą. To przecież jesień, a już za moment nadejdzie zima! Jednak ostatnie lata pokazują, że nawet w połowie miesiąca warunki często jeszcze sprzyjają wycieczką na dwóch kołach, a zwłaszcza tym spod znaku ADV. 😉

Tak było też w miniony długi weekend, będący następstwem Święta Niepodległości. W piątek ładnie świętowałem, a na weekend zaplanowałem motocyklowy wypad. Ustawiłem się z Mikim, który jest zawsze chętny na taką włóczęgę. 😉

W piątek wieczorem, korzystając z niezawodnej aplikacji OsmAnd, zmontowałem na szybko track, który mieliśmy zamiar sprawdzić. 😉

Postanowiliśmy, że spotkamy się w Żukowie na stacji paliw. Oboje docieramy przed, ustaloną na godzinę jedenastą, porą spotkania. W ostatniej chwili dołącza do nas jeszcze Irek. I tak o to trzech offroadowych budrysów tworzy razem zgrany team!

Kierujemy się w okolice Klonowa, Częstocina, mijamy z boku Nową Karczmę.

Listopadowy klimat towarzyszy nam prawie cały czas. Jesień daje się odczuć w pełni, zwłaszcza wówczas, gdy z asfaltowych dróg zjedzie się w głąb lasu…

W Liniewie wskakujemy na starą linię kolejową, a potem kierujemy się na Sobącz. Tutaj na jednej z polnych dróg spotykamy sympatycznego Rafała, który mieszka w pobliżu i okolicę zna jak własną kieszeń. Za jego radą zmieniamy nieco marszrutę. Dziękujemy za cenne wskazówki!

Gdy docieramy do Dziemian przypomina nam się, że warto byłoby coś zjeść. Niestety okazuje się, że po sezonie wszystkie lokale są zamknięte na głucho! Na szczęście z pomocą przychodzi nam niezawodna → Pizza Furgon koło dworca w Kościerzynie.

Tutaj Irek żegna się z nami, a ja z Mikim uderzamy do tajnej bazy motoSTFORK’ów. A że ciemno robi się już po godzinie szesnastej, zaliczamy nocny rajd na orientację. Aż dziw, że niektórzy za coś takiego płacą! My nie musimy. 😀

Robimy zakupy w Biedronce i spadamy do bazy. Rezultaty naszej włóczęgi można obejrzeć poniżej.

Nie wiem czy wiecie, ale Miki to nie tylko pasjonat motocykli i offroadu, ale także doskonały alchemik, który w zaciszu swojego garażu przygotowuje różne tajemnicze mikstury!

Skwapliwie przystąpiliśmy do testów wyrobów. Jak łatwo się domyśleć było bardzo wesoło! 😀

Przeżyliśmy! Niedzielny ranek, pochmurny, ale ciepły i bezdeszczowy, optymistycznie nastrajał i zachęcał do dalszej jazdy.

Odgrzebuję stary track, który ogarnąłem w zeszłym roku na potrzeby powrotu z Mikoszewa (byłem tam z Martą na Zlocie Suzuki VX800) do Dziemian i ruszamy!

Dzisiejsza trasa, tak samo jak wczorajsza, biegnie częściowo starą linią kolejową.

Gdy prowadzę jestem w swoim żywiole. Dokąd teraz? Dalej przed siebie, tam gdzie oczy poniosą!

Weekendową zabawę kończymy w Skowarczu. Było ekstra jak zawsze! Kiedy znowu umawiamy się na off? 🙂