ADV Wild Camp 2023 spring edition

To dziwne, ale im dłużej żyję, tym szybciej zdaje się upływać czas. Zarazem nie wiedzieć czemu zimy, choć znacznie łagodniejsze niż te, które pamiętam z lat dzieciństwa, okrutnie mi się dłużą…

Ciekawe co jest tego powodem? Odpowiedź może być tylko jedna i napewno też ją znacie! Choć niektórzy mówią, że pogoda na ADV enduro jest zawsze, to ja nie do końca im ufam, a sam jakoś nie mam zamiaru sprawdzać. Przymrozki i wizja jazdy po zaszronionym, zasolonym asfalcie (jakoś trzeba dotrzeć do tego offa) skutecznie zniechęcają mnie do jazdy na dwóch kołach podczas typowo zimowej aury.

Niepewna pogoda towarzyszyła nam nieprzerwanie od początku tegorocznej wiosny. Nie zwracał na to jednak uwagi Miki Zafryki, organizator kolejnego spotkania → grupy ADV 3City. Być może dlatego, że jest zaprawiony w bojach, bowiem dwukrotnie zaliczył na motocyklu zimowy zlot → Wolfentreffen odbywający się na drugim końcu Polski.

Na szczęście dla mnie i innych potencjalnych uczestników, jeszcze przed weekendem, w który miało odbyć się spotkanie, prognozy się zmieniły i nieproszone, zimne deszcze oraz zła aura odeszły odepchnięte przez front na dalekie południe.

Zlot został zaplanowany w pierwszy weekend kwietnia. Gdy pogoda zaczęła się jako tako klarować po mojej myśli, jedno stało się dla mnie jasne – muszę tam być! O co dokładnie chodzi? Wild Camp to nic innego jak kolejna → impreza ADV 3City, która już na stałe wpisała się w mój offroadowy kalendarz, zaraz obok kultowych spotkań takich jak → BiwakOFF czy → MazOFF.

Był już zlot ADV 3City na początku wakacji, było spotkanie na jesień. Tegoroczna wiosenna edycja to nowość. Na miejsce zlotu została wybrana mała wioska Wdecki Młyn zlokalizowana w głębi Borów Tucholskich. Trasę, która zawsze stanowi punkt kulminacyjny tego typu imprez, ogarniał właśnie Miki Zafryki. To mogło oznaczać tylko jedno! Podczas przejazdu na pewno nie zabraknie turbo offroadowych atrakcji! I tak było w rzeczy samej.

Impreza rozpoczęła się w piątek po południu. Ja jednak wyruszyłem z Gdyni dopiero w sobotę rano. W okolice Egiertowa, gdzie umówiłem się Irkiem i Rafałem, dotarłem po czarnym. Później wskoczyliśmy na jeden z wielu → motoSTFORKOWYCH szlaków, którym szybko i sprawnie dotarliśmy pod samą bramę ośrodka.

Ekipa już zbierała się do wyjazdu. My musieliśmy jeszcze zrzucić bagaże z naszych maszyn i zakwaterować się. Ruszamy zatem z drobnym poślizgiem.

Trasa idzie gładko w przenośni i dosłownie, bo błota w niektórych miejscach nie brakuje! Po jakimś czasie doganiamy część ekipy odpoczywającą na stacji paliw.

Następny wspólny przystanek wypada nam w dobrze znanej przeze mnie miejscowości Tleń, gdzie spożywamy obiad.

Dalej jedziemy już razem. Jak się wkrótce okazuje najlepsze atrakcje były jeszcze przed nami. 🙂

Miki przewidział dla najbardziej spragnionych offroadowych wrażeń odcinek specjalny biegnący śladem rozebranego torowiska. Na zdjęciu wygląda to całkiem niewinnie, ale w rzeczywistości droga z grząskiego piachu potrafi dostarczyć niezłych atrakcji, jeśli jedzie się na ciężkim motocyklu ADV.

Nam się podobało, bo właśnie takie wyzwania lubimy. Uśmiechy skrywane w kaskach mówią same za siebie.

Późnym popołudniem, po małych zakupach, zjeżdżamy na miejsce obozowiska. Przy okazji odbieram od prezesa Cesara zaległą nagrodę za wkład w rozwój bazy tracków ADV 3City.

To nie jest Prima aprilisowy żart, został namacalny ślad tej sytuacji, który bardzo, bardzo mi się podoba! Dziękuję! 🙂

Ognisko i niekończące się pogaduchy to przepis na udany koniec tego dnia, który udaje nam się wspólnie zrealizować.

Niedzielny poranek wita zlotowiczy chmurami i zimnym wiatrem, jednak nadal nie pada, co bardzo cieszy każdego z nas. Śniadanie, ostatnie podsumowania i snucie offroadowych planów na przyszłość, a potem powoli zbieramy się do wyjazdu.

Ogarniamy jeszcze z Mikim pożegnalny wpis w księdze gości i możemy ruszać.

Ja wraz z Irkiem i Rafałem oraz Cesarem i Pawłem, którzy do nas dołączyli, nie mamy zamiaru oglądać asfaltu w drodze do Gdyni. Prowadzę, lecimy, kilometry schodzą szybko, jest flow!

Mroźny wiatr nadal nas szarpie, ale wkrótce wychodzi słoneczko i robi się naprawdę przyjemnie.

Ciężko po wczorajszym zadowolić towarzystwo, ale wygląda na to, że trasa się podobała!

Powrót wyszedł lux, a Ci którzy mi nie wierzą, mogą sami sprawdzić track. 😉

Pełen atrakcji weekend powoli się kończy, rozstajemy się, jedna tylko rzecz nie daje mi wciąż spokoju…

Kiedy znowu umawiamy się na off? 😉


Niektóre zdjęcia pochodzą od uczestników spotkania. Jeśli ktoś nie chce, aby jego materiały zostały wykorzystane albo nie zgadza się na publikację swojego wizerunku, proszę o informację na email → griba@motostforky.pl.