Tajna misja dr Griby

Jak to szybko zleciało! Dopiero co minęła majówka, a już wielkimi krokami zbliżał się kolejny długi weekend, tym razem pod koniec miesiąca! Korzystając z nadarzającej się okazji, postanowiliśmy nieco powłóczyć się po Polsce.

Przy tej okazji dr Griba podjął się wykonania pewnej tajnej misji, ale o tym będzie dalej. 😉

Pierwszym punktem programu naszej włóczęgi był → IV Zlot „Stary Tramp”. Czwarta edycja spotkania została zaplanowana w dniach 23-26 maja. Tak jak w poprzednich latach i tym razem miejscem spotkania była Stanica Harcerska w Białym Brzegu. Miejsce klimatyczne, pięknie położone w środku lasu nieopodal miejscowości Przedbórz.

Organizatorem zlotu jest Seweryn, miłośnik motocykla Honda Transalp i zapalony pasjonat podróży na dwóch kołach.

Impreza super, w klimacie ADV, brakuje takich spotkań. Dlatego nie ma się co dziwić, że z każdym rokiem do Białego Brzegu ściąga coraz więcej chętnych. 😉

Z Trójmiasta ruszamy w czwartek. Do naszej motoSTFORKOWEJ ekipy dołącza Sebastian z którym znamy się z trójmiejskiej grupy → ADV 3City.

Do Torunia ciśniemy A1 przemykając między kroplami deszczu, a za Toruniem wskakujemy na opracowaną przeze mnie trasę on/off. Więcej onroad jak offroad, ale i tak jest fajnie, bo nie jedziemy głównymi drogami! Deszcz przestał nas nękać, pogoda idealna, jedzie się fajnie!

Gdy docieramy na miejsce spotkania powoli zjeżdża się ekipa z wszystkich stron PL. Jest silna reprezentacja ekipy “Baby na motóry”.

Jest też kilka osobistości z trójmiejskiej ekipy ADV 3City, są rajderzy z BiwakOFF, prezesi MazOFF i KrakOFF! Nie zabrakło też Yasia!

Tak liczne grono znajomych powoduje, że mamy swój własny, mały obóz…

…w którym miło spędzamy czas! 🙂

Wieczór szybko mija na rozmowach. Jest okazja odświeżyć stare znajomości i nawiązać nowe przyjaźnie. Spotykam między innymi sympatycznego Michała → @321.motomike z którym poznałem się na Instagramie oraz Rafała → @panrafo, motocyklowego podróżnika.

W piątek po śniadaniu każdy myśli o tym, żeby trochę pojeździć. I my ruszamy małą grupką w trasę off po okolicy.

Niby na ADV ta trasa, ale coś nam tu nie pasuje. Za dużo leśnych przecinek, za dużo krzaków. Dla nas to nic nowego, ale miało być przecież po legalu, 😉

Niestety nieszczęśliwy wypadek szybko kończy nasz dzisiejszy trip. Uszkodzona ręka koleżanki nie rokuje dobrze, wzywamy pomoc. Gdy ofiara pechowej koleiny zostaje zabrana do szpitala wracamy na bazę.

I dobrze, bo po chwili zaczyna się ulewa! A gdy w końcu przestaje padać, wieczorem to co zawsze, czyli pogaduchy, ognisko i tak dalej. 🙂

Sobota nadchodzi szybko po krótkiej nocy. Może dziś uda się nam coś pojeździć? W naszym obozie zbiera się grupka chętnych na jazdę. Bierzemy się ponownie za wczorajszy track, ale teraz to ja poprowadzę. Wolę po swojemu na bieżąco, podczas jazdy, korygować na trasie to, co mi nie pasuje. Po moich poprawkach nie ma większych przypałów, drogi i dróżki, choć nie zawsze łatwe, okazują się przejezdne i wszyscy są zadowoleni, a wycieczka się udaje.

Pod koniec trasy odłączamy się z Yasiem i Sebastianem od reszty ekipy. Mój dobry, motocyklowy kompan SuMo jest akurat w swoim rodzinnym domu w Bełchatowie. A to przecież nieopodal naszej bazy! Akurat tak się złożyło, że udało nam się zgrać, więc jedziemy w odwiedziny.

Pogadaliśmy, pośmialiśmy się i zjedliśmy razem pyszny obiad. Nie muszę chyba dodawać, że na stole nie mogło zabraknąć pysznych, kultowych kartofelków, które przygotował dla nas tata SuMo, Pan Bogusław. 😛

Gdy wracamy na bazę jest już wieczór. Trwają prezentacje z podróży, Rafał (→ @panrafo), a potem Monika (→ @motoheroadv) z Borkiem (→ @boreksadventure) opowiadają o swoich wojażach na dwóch kołach.

Niedziela! Zlot się kończy, ale to jeszcze nie koniec naszej przygody. Kolejny przystanek planujemy u naszych koleżanek Olgi i Kasi. Trasą raczej on niż off, ale i tak przyjemną i malowniczą, kierujemy się za Kraków na Podhale.

Odwiedziny to jedno, ale drugim powodem wizyty była wspomniana tajna misja dr Griby. 😉 Jakiś czas temu Olga spytała mnie, czy istniałaby możliwość podwyższenia jej XF650. W → @griba.garage nie ma rzeczy niemożliwych! Zacząłem działać! Wkrótce wszystko co potrzeba było już gotowe. Pozostało nakarmić witaminkami motocykl Olgi po to, żeby zyskał nieco prześwitu, a zawias zaczął lepiej pracować w offie. 😉

Gdy dotarliśmy na miejsce wziąłem się ochoczo do roboty!

Jak to zazwyczaj bywa na gościnnych występach, łatwo nie było, ale poradziłem sobie ze wszystkimi przeciwnościami improwizując tu i ówdzie.

Przy okazji tak się rozpędziłem, że naprawiłem też niedziałający czujnik neutrala, to podobno częsta usterka w tym modelu.

Dziadostwo jest tak zrobione, że znajduje się we wnętrzu silnika za koszem sprzęgłowym. Śrubki na których trzyma się czujnik lubią się odkręcić. Jeśli ma się szczęście, można je później znaleźć z elementami czujnika w misce olejowej. Jak szczęścia zabraknie to taka śrubka może narobić w silniku niezłego bałaganu…

U dziewczyn zostaliśmy dłużej niż planowaliśmy. Przyczyną tego było to, że się co nieco pochorowałem! Widać godziny spędzone w zimnym garażu nad XF650 na tyle mnie osłabiły, że odbiło się to na moim zdrowiu! Ale pod świetną opieką Marty i naszych gospodyń szybko się pozbierałem.

W środę, jeszcze trochę osłabiony, ale już z apetytem na jazdę, wsiadłem na XF, sprawdzić jak działają witaminki.

Po kuracji dr Griby motocykl mocno urósł…

…a praca zawieszenia znacząco się poprawiła. Testy offroadowe zostały pozytywnie zaliczone!

Właścicielka Freewind’a zadowolona, nie może się doczekać, kiedy wyruszy nim w trasę!

Misja zakończyła się sukcesem, ja ozdrowiałem i mogliśmy w czwartek rano wyruszyć w dalszą drogę. Polecieliśmy po czarnym, bo czasu było mało, a kilometrów sporo, w kierunku Lublina. Finalnie wylądowaliśmy na kempingu nad Jeziorem Zagłębocze. Byliśmy tutaj umówieni z Susznym (prezesem BiwakOFF) i Magdą oraz ich znajomymi. Miło spędzony wieczór w dobrym towarzystwie szybko upłynął.

Piątek to chyba pierwszy nieco luźniejszy dzień podczas naszego wyjazdu. 😀 Postanowiliśmy, że będziemy spać tam, gdzie dojedziemy. Mogliśmy zatem ruszyć na azymut trasą off.

Za kierunek obraliśmy mniej więcej Białystok. Konsekwentnie unikaliśmy asfaltu…

…więc trasa była taka jak lubimy, atrakcyjna według naszych standardów!

Dzień skończyliśmy na pięknej, klimatycznej → miejscówce w miejscowości Kurowo.

W sobotę ruszyliśmy w kierunku rezerwatu Biebrza.

W tej okolicy spotkamy się z Irkiem i Rafałem, którzy od czwartku podążają trasą TET z Trójmiasta na wschód. Razem ruszamy w kierunku zachodnim.

Prowadzę, więc trochę po mojemu, a trochę TET’em, docieramy na wieczór do Giżycka, ostatecznie na nocleg zatrzymujemy się w świetnym miejscu jakim jest → Agroturystyka „Lechu Farm” w miejscowości Kamionki. Nocleg w stodole to wszystko, czego nam potrzeba na koniec dnia!

Niedziela zwiastuje koniec naszych wojaży. To dzień powrotu do domu. Rafał poleciał rano po czarnym, bo gonił go czas. A my jedziemy trasą TET, ale ta wieje troszkę nudą, bo to nie pierwszy nasz tranzyt tą drogą. 😉

Dokładam co nieco do tracka. Na jednym z takich odcinków specjalnych Marta trafia na gwóźdź programu.

Z pomocą Irka ogarniamy szybko awarię i po chwili ruszamy dalej.

Od Ornety już po czarnym, uciekamy przed deszczem, aby na wieczór dojechać do Trójmiasta.

I tak właśnie wyglądał nasz kolejny motoSTFORKOWY trip. 😉


Niektóre zdjęcia pochodzą od uczestników Zlotu „Stary Tramp”. Jeśli ktoś nie chce, aby jego materiały zostały wykorzystane albo nie zgadza się na publikację swojego wizerunku, proszę o informację na email → griba@motostforky.pl.