Swanetia

Wstajemy zgodnie z planem. Ogarniamy ostatnie rzeczy. Tankujemy. Ruszamy. Z odprawy wynika, że będziemy jechać w zasadzie trasą TET. Tyle tylko, że ona na tym odcinku niestety prawie cały czas leci asfaltem. No dobra, były kawałki off. A potem coś tam mi się pomyliło i pojechaliśmy nie tak jak trzeba, no i (O zgrozo!) musieliśmy zawrócić. Ale znaleźliśmy przy okazji fajną knajpę. Haczapuri było na bogato do tego stopnia, że pokaźna porcja (na później) wylądowała w moim plecaku.

Gdy wracamy na szlak nie ma już czasu na odkrywanie nowych skrótów i wybieramy najszybszą możliwą opcję dojazdu do Ushguli. Po drodze spotykamy resztę ekipy w przydrożnym barze. Ruszamy dalej, została ostatnia prosta do pokonania. Niestety droga, która kiedyś była offem już prawie cała jest utwardzona.

Końcówka trasy okazuje się dość ładna. Zielone wzgórza między którymi wije się droga przypominają nam Szkocję, a ośnieżone szczyty Kaukazu, które majaczą w oddali wyglądają niesamowicie. Tutaj jest faktycznie ładnie, ale… dupy nie urywa.

Nasza miejscówka na dzisiejszą noc to Bar Lemi. Fajne miejsce. A taki mieliśmy widok z namiotu…

Impreza naszej ekipy trwa do późna.

Przy okazji poznajemy wesołą ekipę @pojebus_gruzja. Dzieje się! Baby na motóry też tu są.

Rano czeka nas to co zawsze w takich okolicznościach. Zwijanie obozu. Następnie improwizowane śniadanie, kawa, złożyć namiot, spakować graty. Ostatnie spojrzenie na szczyty Kaukazu…

…i ruszamy dalej.

Kilka fot z słynnymi wieżami w tle. Ciężko wybrać kadr, żeby nie było widać syfu lub jakiś bud, które prawie zawsze są obok.

Przy okazji poznajemy moto podróżnika z USA @migs_navarro. Gość jest od lutego w trasie.

Nasz dzisiejszy kierunek Kanion Martvili. Będziemy jechać dalej północną częścią Pętli Swaneckiej.

Droga dłuży się nam bardzo. Upał dokucza, bo temperatura sięga 37 stopni. Asfalt towarzyszy nam niestety praktycznie cały czas, znika tylko tam, gdzie w niektórych miejscach łatają dziury albo naprawiają drogę. Widoki z grubsza jak w Bośni, czasem Chorwaci centralnej lub Albanii.

No i tak się wleczemy w tym upale. W końcu zjeżdżamy z gór na niziny. Krajobraz się zmienia. Teraz jesteśmy chyba w Rumunii? Mam wrażenie, że już to kiedyś widziałem. Z mojego punktu widzenia trąci nudą troszkę. Rozrywki dostarczają krowy panoszące się na drogach, które trzeba co chwila omijać. Może jutro będzie ciekawiej?

Postój na późny obiad. Kolejna ciekawa znajomość. @mikami97 jest z Japonii. Podróżuje po Europie. Była też w Polsce. Gdy brakuje jej środków podejmuje pracę w kraju w którym przebywa.

W końcu po 222 km nudy docieramy na nocleg. Śpimy nad zbiornikiem Abhesis Pool. Jest nadal 30 stopni. Szybka kąpiel w owej sadzawce, a w zasadzie zasilającym ją strumieniu i jesteśmy jak nowi.

Imprezka, ale już spokojniejsza niż wczoraj. Czas zbierać się spać.