Sobota, 07.09.2024
Na odprawie dowiadujemy się że trasa, zwłaszcza na jednym odcinku koło rzeki, będzie bardzo ciężka. Eee, Panie Kowal ja rozumiem, że nie można każdego puścić w ten off, ale żeby aż tak straszyć… 🙂
My tam tak czy siak jedziemy offem. 🙂 Jemy śniadanie i powoli zwijamy się. Pogoda piękna się kroi na dzisiaj.
Ruszamy zostawiając za sobą → Oasis Club (miejsce godne polecenia)…
…i nasze wlepki na pamiątkę, że tu byliśmy.
Zaraz za Udabno skręcamy w boczną drogę. Po chwili jesteśmy na gruzińskich stepach…
Ścieżka biegnie daleko dokąd oczy poniosą, górskie szczyty majaczą w oddali z każdej strony, trawy falują poruszane wiatrem, a my mkniemy przed siebie.
Czegoś takiego nie widzieliśmy jeszcze. Widoki robią na nas niesamowite wrażenie!
Super trasa! Co chwila zatrzymujemy się na zdjęcia…
To w końcu jest dla nas coś nowego! Jesteśmy szczęśliwi, że tu jesteśmy i możemy razem jechać tą piękną drogą…
Były zjazdy i podjazdy, czasem koleiny, ale przecież dla nas nic to! Pogoda nam sprzyja, bo wiatr i słońce osuszyły stepy. Spodziewałem się gliny w niektórych miejscach i na wszelki wypadek zostawiłem błotnik nieco podwyższony (trytka edyszyn by Griba Garage). W tej sytuacji błotnik wraca na swoje miejsce i możemy śmigać dalej, a ja nie muszę przy przeskakiwaniu dołów słuchać stuków z okolic przedniego koła.
Przy rzece zamiast zapowiadanego błota zastajemy ogryzki piachu! Poczuliśmy się przez chwilę jak na naszych pięknych Kaszubach!
Stepy niestety szybko zostają za nami. Jechaliśmy dość blisko granicy z Azerbejdżanem, żeby potem odbić na północ. Odcinek miał może z 50 kilometrów. To zdecydowanie za mało!
Zaczyna się kolejna asfaltowa dojazdówka, finalnie dziś mamy dotrzeć w okolice początku drogi do Omalo.
Po drodze przejeżdżaliśmy jeszcze przez skądinąd ciekawe miasteczko → Sighnaghi, zwane także miastem miłości. Ładne, czyste, nastawione na turystykę miejsce. Spotykamy tutaj grupę Polaków, którzy zainteresowali się naszą wyprawą. Chwilę gawędzimy o motocyklowych podróżach ponieważ nasi rozmówcy też niejeden trip na dwóch kołach zaliczyli.
Noc spędzimy na kolejnej miejscówce na dziko. Fajnie tutaj! Jest rzeka. Są też stoły i wiaty z których można korzystać. To pozostałości infrastruktury, która niestety obecnie jest już częściowo zrujnowana (jak wiele rzeczy w Gruzji).
Wokół naszych namiotów biegają wesołe prosiaczki, które ten teren traktują za swój. 🙂
A jutro ruszamy do → Omalo, przy czym główną atrakcją ma być prowadząca do położonej wysoko w górach wioski droga. Do zrobienia będzie jakieś 70 km. Podobno trasa to ma być ciężki off, ale widoki będą lux. Zobaczymy. 😉
Następny gruziński wpis
« Droga do Omalo »
Poprzedni gruziński wpis
« Vardzia – Udabno, robi się ciekawie »