Droga do Shatili

Poniedziałek, 09.09.2024

Wstajemy dość wcześnie, jakoś zaraz po szóstej. Tym samym jest nam dane podziwiać wschód słońca. Cudownie tutaj! Szkoda, że musimy się zwijać i jechać dalej. Gdyby nie to na pewno zostalibyśmy dla tych widoków dłużej w Omalo !

Dzięki wczesnej pobudce uwinęliśmy się na tyle szybko, że ruszamy jako jedni z pierwszych. Zakładaliśmy że zjazd nie będzie prosty, ale  o dziwo okazał się łatwiejszy niż myśleliśmy. Jednak, gdy wie się już mniej więcej jak będzie wyglądała trasa i co się będzie na niej działo to robota idzie sprawniej.

Po około 3 godzinach jazdy z przerwami na zdjęcia i owce, które tarasowały drogę…

…jesteśmy na dole. Zatrzymaliśmy się jeszcze na moment na przełęczy. Spotykaliśmy tam sympatyczną parę turystów z Polski. Byli wynajętą terenówką, ale też jeżdżą na motocyklu. Chwilę sobie pogawędziliśmy.

Z Omalo kierujemy się w kierunku Shatili. Najpierw czeka nas przelot asfaltem. Pod koniec trasy za to kolejna offroadowa atrakcja! Ostatnie 50 km drogi do warownego miasta to kolejna, obok drogi do Omalo, świetna trasa z niesamowitymi widokami!

Droga była zdecydowanie mniej wymagająca technicznie niż ta do Omalo, bo w większości ma twarde, szutrowe podłoże i nie ma na niej dużych przewyższeń.

Za to widokowo okazała się równie piękna!

Droga do Shatili dała nam sporo frajdy!

Co chwilę robiliśmy postoje na zdjęcia…

…i podziwianie widoków.

Ciekawostek nie brakowało, jak na przykład spadająca ze skał woda, można było wziąć prysznic razem z motocyklem!

Mimo, że dziś było dość dużo kilometrów do zrobienia udaje nam się nawet całkiem szybko dotrzeć na miejsce spotu. Sama twierdza Shatili może i ładna, ale najlepiej wygląda chyba z daleka jako tło dla zdjęcia na motocyklu. 😉

Znajdujemy niewielki kemping z barem, gdzie można zamówić swojskie jedzenie i chwilę odpocząć po trudach podróży. Pani gotowała na miejscu zamówione potrawy w domowej kuchni.

Skorzystaliśmy z możliwości wypicia zimnego piwa i przekąszenia czegoś w towarzystwie miejscowego kociaka. Jedzenie było bardzo dobre, choć droższe niż w niejednej restauracji!

Potem przenosimy się na dziką miejscówkę nad rzeką. Mamy stąd widok na zamek.

Po rozbiciu naszego obozu uskuteczniamy pogaduchy z Yasiem przy winie i serze (słony był okrutnie). Zmęczenie daje szybko znać o sobie, kładziemy się spać około 21.


Następny gruziński wpis
« »

Poprzedni gruziński wpis
« »