Yaśka odczucia były jak najbardziej uzasadnione. Zobaczcie zresztą sami. 😉
Griba wjechał na hałdę całym moto, po czym osiadł w niej prawie do wysokości osi kół.
Griba: Już wspominałem, nie wyglądało to za ciekawie. No ale ruszyłem, wjechałem na tą hałdę gnoju i… zdziwiłem się, że moje opony Mitas E-07 nie dają rady! Motocykl osiadł i tyle było z jazdy. Może gdybym dał więcej w manetę to bym kawałek dalej przeskoczył. Ta nowa “droga” była dość świeża, dopiero zaczynali ubijać narzuconą warstwę ziemi. To na pewno nie pomogło!
Griba zjechał (stojący obok robotnicy pomogli mu wycofać) i zaczęły się kombinacje: czy wjedziemy, czy przyjedziemy, czy zawracamy, ile tego do przejechania w ogóle jest itd. Nieudana próba nie nastrajała pozytywnie…
Pozwoliliśmy sobie na jeden dzień odpoczynku. Od rana do wieczora nie jeździliśmy motocyklami! 😛 No może pomijając moment, gdy VX’y były przetaczane do mycia… Tak, z małym wstydem stwierdzam, że entuzjastycznie zareagowałem na pomysł Yaśka, by umyć maszyny.
Griba: Zupełnie nie rozumiem o co chodziło z tym myciem. 🙁
Griba: Właściwie to pożegnanie odbyło się już wczoraj wieczorem. Sąsiad z kampera obok naszego miejsca nie był zadowolony, oj nie. Gdy usłyszał polską mowę, zamknął się na cztery spusty i nawet alarm włączył! 😉