Do przeglądania relacji można też skorzystać z tagu → Maroko. Najstarsze wpisy z początku podróży znajdą się wtedy na dole listy artykułów.
Teraz przyszedł czas na uporządkowanie materiału, edycję i dodanie zdjęć. Cały czas pracuję nad tym, więc marokańskie posty mogą jeszcze ulec zmianie. Pojawią się też prolog i epilog. Na koniec do obrobienia pozostaną filmy z naszych kamer, a jest tam sporo ciekawostek.
Zapraszam za jakiś czas do ponownych odwiedzin. 😉
Polecam również zajrzeć do relacji z Maroka na naszych instagramowych profilach → @motostforky i → @griba.garage. 🙂
Piątek (10.11.2023) wcześnie rano! To już definitywny koniec naszej marokańskiej przygody. Wstajemy zgodnie z planem, czyli jeszcze wcześniej niż zazwyczaj, jest jeszcze ciemno. 🙂 Szybkie pakowanie. Gdy wrzucam graty do sakw oczywiście nie ma nikogo kto by pilnował naszych motocykli! Dopiero po chwili zza filarów wyłazi jakiś menel i zaczyna się upominać o kasę. No bo on niby w nocy pilnował. Aha, jasne. Idź dalej spać! Olewamy go i gdy wszyscy są już gotowi ruszamy do Tanger Med.
Dojazd nieco nam się dłuży choć to tylko jakieś 130 km. Droga w miejscami w remoncie, ale dla nas to nic takiego, nie ma co dramatyzować z tego powodu, że trzeba kawałeczek przejechać szutrem i jest ciemno. 🙂
A teraz dalsza część relacji w pigułce. Nie miałem czasu, ale też nie było sensu z detalami opisywać każdego dnia wyprawy, a to dlatego, że z mojego (mocno subiektywnego) punktu widzenia najlepsze atrakcje tej wyprawy były w zasadzie już za nami. 😉
No i mamy opóźnienie! Opóźnienie w pisaniu relacji. Jak to możliwe? Przecież obiecałem sobie, że codziennie coś naskrobię! Ano tak, ale to nie takie łatwe, bo tyle się dzieje, że nie mam po prostu kiedy zebrać myśli! Zresztą szkoda mi też czasu na siedzenie z nosem w smartfonie, kiedy wokół trwa marokańska impreza! 🙂
Nowy dzień zaczyna się dla mnie wyjątkowo wcześnie. A to dlatego, że około godziny czwartej słychać warkot silnika. Wrócił patrol marokańskiej Policji. Wygląda na to, że faktycznie zamierzają nas tutaj pilnować! Efekt uboczny – wybudzam się i już tak sobie mi się śpi.
Czekam cierpliwie przewracając się z boku na bok, aż zaczyna świtać. To znak, że czas na kawę!
Co ja mam Wam dzisiaj napisać? Dziś był po prostu zajebisty dzień! Ale zacznijmy od początku. Widok, który ujrzeliśmy o świcie zapowiadał, że nie będziemy się nudzić, bo to właśnie tam mieliśmy za chwilę ruszyć. 🙂
Dzień dobry! W tym miejscu muszę dodać, że hotel był taki sobie, coś a’la późny Gierek – nie żeby nam to przeszkadzało, raczej klimatycznie było – lubimy takie miejsca, no ale te 600 MAD za pokój to jednak lekka przesada. Śniadanie okazuje się tak samo kiepskie jak pokoje. Ale to bez znaczenia, bo nam przecież wiele do szczęścia nie potrzeba. 🙂
Gdy jedni jeszcze się pakują, innych aż nosi, tak palą się do dalszej jazdy! 🙂
Krótka noc dłuży się w oczekiwaniu na ranek. Może to przez zmianę czasu? Zyskaliśmy przecież godzinę!
W Hiszpanii i w Maroku strefa czasowa jest taka sama jak w Polsce. Jesienią obowiązuje zmiana na czas zimowy.
Dziś ruszamy do Algeciras na prom, którym przepłyniemy do… Afryki! Wkrótce przez prawie dwa tygodnie będziemy się włóczyć po drogach i bezdrożach Maroka. I to jest właśnie cel tej podróży!