W tym roku długo nie było pewne, czy dotrzemy na najpiękniejszy festiwal muzyczny świata. Ale jednak udało się!
Urlop Marty stał pod dużym znakiem zapytania. Ostatecznie jednak okazało się, że może wziąć wolne w piątek jeżeli uda jej się zamknąć wszystkie tematy w pracy. Dobra nasza! Realne stało się wyruszenie do Kostrzyna w czwartek. 😉
W czwartek Marta pojechała do pracy motocyklem, a ja od rana czekałem w cuglach i gdy tylko okazało się, że jest już wolna ruszyłem z garażu.
Jak myślicie, czy DL’em można przejechać przez głębokie rozlewisko? Zanim odpowiem na to pytanie powinienem wyjaśnić o co chodzi z imprezą o wdzięcznej nazwie BiwakOFF.
Spotkanie jest organizowane przez Perlika i Susznego, motocyklowych zapaleńców jeżdżących na motocyklach Suzuki V-Strom DL 650.
W tym tygodniu mieliśmy przyjemność i zaszczyt gościć parę motocyklowych podróżników. Odwiedzili nas Komša i Gorica, nasi przyjaciele z Serbii.
Z Komšą i jego żoną pierwszy raz spotkałem się w 2016 r., kiedy to poznaliśmy się na jednej z serbskich dróg. My (Yasiek, Czoper i ja) wracaliśmy z Albanii, a Komša ze swoją ekipą z południa Serbii.
Choć układ wolnych dni na początku maja zachęcał do dłuższego wyjazdu, nasza majówka trwała tylko pięć dni. Ale co to był za czas! Poznaliśmy fantastycznych ludzi, nawiązaliśmy nowe znajomości i nawinęliśmy prawie 1700 km na koła!
Chcielibyśmy się tym wszystkim z Wami podzielić, tylko jak to zrobić? Nie sposób to wszystko opisać!
Kolejny weekend, a my wciąż nienasyceni jeżdżeniem. Postanawiamy pokręcić się w okolicy Przywidza. Jadąc w tym kierunku standardowo ustawiamy się na Matarni. Jak zwykle miejscem naszego spotkania jest parking przy Biedronce.
Po dość długiej zimowej przerwie wciąż jesteśmy spragnieni jazdy. Na szczęście od ponad tygodnia aura sprzyja trójmiejskim motocyklistą. Trzeba wykorzystać dobrą pogodę!
Niedziela, około godziny 13. Ruszamy bez konkretnego pomysłu. Na początek, tak jak ostatnio, kierujemy się do Koleczkowa. Poprzednio pojechaliśmy stąd do Zbychowa, a dzisiaj postanawiamy skręcić na Kamień. Po chwili kończy się asfalt i zaczyna przyjemna szutrówka z której gdzieniegdzie można dostrzec jeziora Kamień i Wycztok.
Topienie dzisiaj było… tylko nie Marzanny, a motocykli i nie w morzu, a w błocie. 😛
Z tym topieniem to może trochę przesadzam, ale zacznijmy od początku. Domowy termometr pokazał za oknem całe 10 stopni i mimo, że to weekend, o dziwo nie padało. Sukces! Postanowiliśmy się przejechać. 😛
Z braku pomysłu najpierw wyruszyliśmy do Koleczkowa, a stamtąd drogą nr 218 w kierunku Wejherowa. W poszukiwaniu wrażeń postanowiliśmy zjechać z asfaltu. W Nowym Dworze Wejherowskim skręciliśmy w leśny dukt biegnący do Wyspowa. Początek trasy wyglądał dość niewinnie. 🙂
Warunki pogodowe w Trójmieście zmieniają się tak szybko, jak obrazki w kalejdoskopie. Dzisiaj dzień był słoneczny, a asfalt suchy jak przysłowiowy pieprz. Może jakaś przejażdżka? 🙂
Gdy włączyłem stacyjkę w DL’u mój gorący entuzjazm trochę zmalał, a w zasadzie uległ ochłodzeniu. Minus jeden – zaledwie tyle pokazywał termometr. A przecież to już połowa marca. 🙁
Dość tego! Trzeba się w końcu ruszyć! Zabezpieczam się przed zimnem, wkładając na siebie wszystkie ciuchy, które mam pod ręką. Chyba pierwszy raz w życiu ubrałem nawet kominiarkę. 😛