W drugi weekend października odwiedził nas nasz dobry, motocyklowy przyjaciel z Lubelszczyzny, zapalony VStromaniak, który zna swój motocykl lepiej jak własną kieszeń, a do tego wybitny specjalista offroadu na ciężkich sprzętach, zwłaszcza takich, które jak deel do niczego się nie nadają – Suszny.
Archiwa tagu: BiwakOFF
KaszubyOFF 2020
Prolog
Kilka tygodni temu, galeria w smartfonie zrobiła mi bardzo miłą niespodziankę. Na ekranie wyświetliła się kompilacja zdjęć i filmów. Zdecydowana większość fotek pochodziła ze → Spotkania OFF na Kaszubach, które w zeszłym roku zorganizowali Marta, Griba i Wasyl.
BiwakOFF 2020 – tranzyt za nami!
W końcu! Czekaliśmy na to… cały rok! I znów jesteśmy w Chodlu nad zalewem, gdzie w tym roku zlokalizowana jest baza spotkania BiwakOFF.
Kto uczestniczył w spotkaniu BiwakOFF w poprzednich latach wie o co chodzi. To świetna impreza organizowaną przez Susznego i Perlika przy wsparciu chłopaków z grupy LEKKI OFF LUBLIN I OKOLICE. Integracja i wspólna jazda offem to temat przewodni tej imprezy. Trasa przygotowana pod ciężkie motocykle zapewnia maksymalną ilość offroadowych atrakcji – uczestnicy są zawsze zadowoleni. Nie ma się co dziwić, ekipa ma już niezłą wprawę, bo szykuje offroadowe atrakcje po raz czwarty. O poprzednich edycjach imprezy można przeczytać → tutaj i → tu.
Ruszamy na trasę BiwakOFF!
Wczoraj wieczorem integracja, a dziś od rana każdy już czeka na ten moment. Trzeba zjeść śniadanie, bo potrzebna będzie siła i ogarnąć moto przed trasą.
Jeszcze odprawa i podział na grupy. Czas wyruszyć na trasę BiwakOFF!
Jakie atrakcje w tym roku? Niebawem zobaczymy. 🙂
Wiadomości z trasy BiwakOFF
Jeździmy! Trasa piękna, atrakcji offroad dużo, to i wszyscy zadowoleni. Tankowanie, doraźny serwis, łyk wody i lecimy dalej. 😉
Nasza grupa, czyli same ciężkie motocykle, tempo szybkie, ale z opcją postojów na zdjęcia, w trakcie przejazdu podzieliła się na dwie ekipy. Na starcie było nas troszkę za dużo, a i jak się wkrótce okazało prędkość pokonywania przeszkód przez uczestników była za bardzo zróżnicowana, żeby jechać razem.
Przerwa na obiad
Dojechaliśmy do Albrechtówki koło Kazimierza. Jesteśmy na obiedzie. Jest czas na pogaduchy, a przede wszystkim regeneracje sił.
Atrakcji za nami dużo, bardzo dużo! Piach, piach i jeszcze raz piach, a czasem trochę błota! 😉 Nie jest lekko ale wszyscy dzielnie dają sobie radę. Nie ważne jak, ważne żeby przejechać. Kiedy trzeba pomagamy sobie nawzajem. W ruch idą liny albo dodatkowa para rąk, która pomaga postawić przewrócony motocykl na koła.
I choć czasem w emocjach ktoś przeklnie, a upał i komary dają się we znaki, to nie ma to większego znaczenie. Jedziemy razem i nie poddajemy się! Właśnie o to tutaj chodzi. 🙂
Na finiszu!
Świetna trasa! Kolejne offroadowe kilometry zostają za nami. Mimo zmęczenia wciąż jedziemy kurczowo trzymając się tracka.
Nikt nie odpuszcza, wszyscy trzymają poziom! Kozak ekipa! Powoli zbliżamy się do bazy. Co dalej? Zobaczymy! 🙂
W bazie!
Trasa przejechana! Zajebista zabawa! Było świetnie. Jesteśmy troszkę zmęczeni ale za to naładowani pod korek pozytywnymi emocjami.
Jakoś tak wyszło, że nasza grupa (a w zasadzie podgrupa) jako jedyna przejechała od początku do końca całą trasę. Wiadomo, Wasyl prowadził, a Griba zamykał, a to oznacza, że nie ma miękkiej gry. 🙂
Teraz relaks, a później dalsza integracja i podsumowanie dnia przy ognisku. 😉
Czas na relaks
Po przybyciu do bazy najpierw zmyliśmy z siebie kurz z drogi, a potem przyszedł czas na nocne Polaków rozmowy przy ognisku.
Cieszymy się z każdego wspólnie przejechanego kilometra. Analizujemy po raz setny trasę i jej atrakcje. Wychwalamy nasze wspaniałe motocykle. Suszymy przy ognisku buty, no i oczywiście snujemy offroadowe plany na najbliższą przyszłość. 🙂
Wracamy do domu
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Trzeba się zbierać bo do domu mamy dosłownie “rzut beretem” – jakieś 550 km. 😉
Żegnamy się z ekipą BiwakOFF i uczestnikami, którzy są jeszcze w bazie. Ruszamy jakoś po godzinie dziesiątej. W pięć motocykli tworzymy zgraną ekipę. Marta prowadzi, a za nią gęsiego jadą Griba, Cesar, Miki i Wasyl.
Za nami 190 km. Czas na dłuższą przerwę. My jemy kanapki, a Cesar w tym czasie uprawia moto aerobik. 😉