Dzień #12, wtorek
Rano pożegnalne zdjęcie z naszymi sympatycznymi gospodarzami.
Komša eskortuje nas do granicy miasta i pokazuje gdzie mamy jechać. Ruszamy w drogę!
Komša wskazał nam lepszą opcję dojazdu do granicy z Rumunią. Kilometry szybko lecą. Trochę kropi. Zatrzymujemy się na stacji – tankowanie, zakładamy co kto ma (kombinezony, podpinki) i jazda.
Gnamy do Tokaju. W sumie to Cz oper i Yasiek, od kiedy znaleźliśmy się w Rumunii, pędzą na złamanie karku. Chyba zapomnieli, że nie jesteśmy już w Serbii. Mimo tego szalonego tempa wyprzedzają Gribę zaledwie o pół długości czoperowego papierosa. 😉
Wieczorem podsumowanie wyjazdu przy kropelce czegoś mocniejszego. 😉 Niestety tokajska grawitacja znów atakuje – tym razem ofiarą pada telefon Czopera, w którym znajduje się dalsza część relacji z naszej wyprawy. 🙁
Dzień #13, środa
Żegnamy Tokaj i Węgry. Wieczorem u Yaśka. Królewskie powitanie i suto zastawiony stół. 😉 Podsumowania ciąg dalszy, zdanie raportu z wyjazdu rodzinie Yaśka.
Czwartek, czyli dzień powrotu do rzeczywistości
Griba i Czoper zaliczają udany tranzyt do swoich garaży. 😉
Poprzedni wpis
« Serbska gościnność »