SH38 – nikt się tego nie spodziewał

Dzień #9, sobota wieczór

Dotarliśmy na dobrze nam już znany kemping położony nad Jeziorem Szkoderskim.

Griba: I znów pijemy zimne piwo z oszronionych kufli. 😉

DSC00689

Rano start z Krujë bardzo przyjemna trasą do Burrel.

Griba: Najpierw jednak pożegnaliśmy się z naszym gospodarzem – Arturem. Bardzo sympatyczny i rozmowny człowiek – dużo się od niego dowiedziałem o Albanii.

DSC08075

Przynajmniej do połowy droga z Krujë była przyjemna. Niestety spotkała nas niespodziewanka – na 25 km przed Burrel skończył się asfalt. 🙁

Popsuło nam to nasze plany, które i tak już okroiliśmy. Mimo poważnych wątpliwości zdecydowaliśmy się jechać tym szutrem, ale po jego przejechaniu jesteśmy już pewni, że “szuter” w Albanii to nazwa umowna.

Griba: Napotkani okoliczni mieszkańcy, nie potrafili dać nam jednoznacznej odpowiedzi czy damy radę przejechać czy nie. Ponieważ myśleliśmy, że po SH20 i drodze do Theth już nic nas nie zaskoczy, ruszyliśmy w nieznane. Gdybyśmy wiedzieli co nas czeka, prawdopodobnie zawrócilibyśmy.

Początek trasy wyglądał nie najgorzej…

IMG_20160625_105731

Trasa przez pierwsze 10 km była naprawdę ciężka – wielkie kamienie, dużo nawrotnych zakrętów… Ech…

Griba: Wspomniałem już, że początek trasy był w miarę… Ale to co potem nastąpiło to była masakra! Zjazd w dół na tyle stromy, że nawet na “jedynce” motocykl stopniowo się rozpędzał. Hamowanie przodem raczej odpada – prawie pewna gleba. Tylko tyłem, ale wtedy “dupa” może niespodziewanie uciec w bok (doświadczył tego Czoper).

Wszystko przez podłoże (i brak umiejętności) – kamienie wielkości dużej pięści, czasem płaskie, a czasem ostre i nieforemne. Na tyle luźne, że po zatrzymaniu, koło zapada się do połowy opony i ciężko ruszyć. Gdy już jedziesz to kierownica jak szalona wyrywa Ci się z rąk, a motocykl cały podskakuje  i tańczy, co chwila nieprzewidywalnie uciekając z obranego toru jazdy w dowolną stronę.

Do tego na drodze co chwila doły i uskoki oraz – to jest najlepsze – nawrotki o 180 stopni, a z boku stroma przepaść. Super!

No ale też mamy kolejny challenge zaliczony! VX’y znów dały radę!

Griba: Wielki szacunek i podziw dla moich kompanów! Oni mieli na pewno dużo trudniej na VX’ach niż ja na DL’u. Oprócz przeszkód wynikających z konstrukcji samego motocykla, który i tak okazał się niezwykle uniwersalny i odporny nawet w tak ciężkich warunkach, na pewno znacznym ograniczeniem były dla nich typowo szosowe opony. Mimo to dawali radę! Zobaczcie zresztą sami. 😉

O DL’u już nawet nie wspominając. 😉

Griba: Nie do końca tak było… Chwilami ogarniało mnie poważne zwątpienie czy dam radę. Raz czy dwa koła ugrzęzły mi między kamieniami tak, że ledwo udało mi się ruszyć. No i kilka razy, mimo stosunkowo ostrożnej jazdy, przywaliłem płytą osłaniającą silnik w skały. Udało mi się też położyć motocykl po zatrzymaniu się na łuku drogi. Na szczęście ani ja (oprócz ujmy na honorze), ani sprzęt (lekko obtartych gmoli i pogiętej osłony silnika nie liczę) nie ucierpieliśmy.

DSC00663

Po tym wszystkim doszło do mnie, że ani DL ani jego kierownik (czyli ja) nie jesteśmy tak zajebiści jak mi się początkowo wydawało! Cholernie duża lekcja pokory!

Ależ było gorąco! Może to jest powód, dla którego tutejsi jeżdżą bez kasków? 😉

DSC08082

Griba: Mniej więcej druga połowa drogi była spoko. Na filmie poniżej można zobaczyć ten już “nieco lepszy” odcinek trasy. 😉 Wybaczcie “soczysty” komentarz. Byłem pod wpływem emocji! 😉

Griba: Kamienie stały się drobniejsze, miejscami pojawił się ubity szuter. Dało się normalnie jechać i trochę odżyliśmy. 😉

DSC08085

Udało nam się zrobić świetne zdjęcia!

Gdy tylko zaczął się asfalt dostaliśmy nowego powera!
Dotankowaliśmy trochę (brak możliwości płacenia kartą) w Burrel i w drogę, na Shkodër. Droga przez kolejnych kilkadziesiąt km bardzo ciekawa, ale też wymagająca, bo asfalt miał dla nas co rusz niespodzianki. Ale był most, ciekawa tamą między dwiema górami, tunele…

DSC00682

No a potem już tranzytowa do Szkodry. Na kolejnej stacji problem z płatnością karta miał i Yasiek i Griba. Nie wiadomo czemu.

Griba: Ciekawa sprawa, ale raz działała Visa, a raz Maestro.

Na rondzie kupiliśmy chleb i pomidory od Pana z ciężarówki. Dostaliśmy jeszcze gratis jakiś owoc przypominający morele. Może to były morele?  😉

Czoper coś na oko narzekał i tak mu się spieszyło, że w Szkodrze jeździł między autami jak po Wrocławiu. 😉

Griba: Hm, po ch*j było tak gnać? Nie ulega wątpliwości, że ruch w albańskich miastach jest nieco “dziki”. Jest to do ogarnięcia, ale lepiej zachować czujność i nie szarżować.

Około 18:00 jesteśmy u celu. Po szutrowej drodze prowadzącej na kemping (to był prawdziwy szuter, a nie kamloty i skały) śmignęliśmy jak burza. 🙂

Griba: Była upragniona piątka Czopera! 😉


Następny wpis
« »
Poprzedni wpis
« »