Pol’and’Rock 2018

W tym roku długo nie było pewne, czy dotrzemy na najpiękniejszy festiwal muzyczny świata. Ale jednak udało się!

Urlop Marty stał pod dużym znakiem zapytania. Ostatecznie jednak okazało się, że może wziąć wolne w piątek jeżeli uda jej się zamknąć wszystkie tematy w pracy. Dobra nasza! Realne stało się wyruszenie do Kostrzyna w czwartek. 😉

W czwartek Marta pojechała do pracy motocyklem, a ja od rana czekałem w cuglach i gdy tylko okazało się, że jest już wolna ruszyłem z garażu.

Jeszcze tylko zdjąć blokadę…

…i wyruszamy w kierunku Kostrzyna. 😉

Nasza trasa to zatłoczona obwodnica Trójmiasta, potem kawałek A1, a następnie droga krajowa nr 22. Gdy wyruszaliśmy z Gdyni termometry pokazywały 32 stopnie w cieniu, a po zjechaniu na krajówkę już tylko 21! Do tego zaczęło dość mocno padać. Jechałem VX’em w mojej starej ramonezie i dziurawych glanach. W takich warunkach długo bym nie pociągnął. Musiałem ubrać kombinezon, który w ostatniej chwili, przed ruszeniem z garażu, przytomnie wrzuciłem do kufra. Wypogodziło się i przestało padać dopiero około 80 km od celu naszej podróży.

Nie robiliśmy zbyt wielu postojów, bo to przecież tylko 400 km z małym hakiem, dlatego droga zeszła nam dość żwawo. Ale i tak dojechaliśmy do Kostrzyna około 21.30. Zanim przebiliśmy się na parking zrobiła się godzina 22.

Czekała na nas silna “V-Strom’owa” ekipa. Mike i Monika już w środę dotarli do Kostrzyna i zarezerwowali dla nas doskonałe miejsce na polu w moto-wiosce.

Są też Suszny i Magda, którzy dotarli na Pol’and’Rock tego samego dnia co my, tyle że nieco wcześniej.  Do naszego obozu dołączył jeszcze Artur, który przyjechał z nimi z Kraśnika.

Moto-wioska na Przystanku Woodstock jest organizowana przez CKM Boanerges. Na polu znajduje się duży, zadaszony namiot z ławami i stołami, gdzie odbywają się koncerty i spotkania. Można tutaj również doładować telefon. Bez ograniczeń serwowana jest herbata, kawa i wrzątek, a raz dziennie można załapać się na miskę zupy.

Motocyklistów zdecydowanie więcej niż w zeszłym roku. Z tego względu uruchomiono dodatkowy parking dla maszyn.

W piątek nasze obozowisko odwiedzają znajomi “VX’owcy”. 🙂 Paulina, Góri i Dis stacjonują na TOI CAMP, ale mają wstęp na nasze pole. Zjawia się też Tomek, który mieszka nieopodal Kostrzyna.

Zabrakło Izy i Adasia, którzy niestety nie mogli w tym roku do nas dołączyć… Wypiliśmy Wasze zdrowie nie raz i nie dwa! Widzimy się za rok!

“V-Strom’owcy” i “VX’owcy” razem! Atmosfera super! Pogaduchom nie było końca. Nie wiem tylko jak to się stało, ale oczywiście nie zrobiliśmy sobie wspólnego zdjęcia… 🙁

Co jeszcze mogę dodać? Upał panował okrutny. Temperatura ponad 30 stopni… Na szczęście znalazł się pewien sposób na chwilę orzeźwienia… 😉

Mówi się, że tegoroczny festiwal pobił wszelkie rekordy frekwencji. Tabuny uczestników przemieszczały się pomiędzy scenami od samego rana.

Wyzwaniem było znalezienie miejsca na spokojne spożycie posiłku… ale trochę cierpliwości i jakoś się udawało! 😉

Gdy rozpoczynały się koncerty nad całym terenem festiwalu zaczynały unosić się chmury kurzu. 😉

Na podrażnienie wywołane pyłem pomagało częste płukanie gardła złotym płynem…

…do czego gorąco zachęcał Konjo. 🙂

Zaliczyliśmy kilka koncertów. Były tańce, hulańce i swawole! 😉

Niestety – jak zawsze – wszystko co dobre szybko się kończy. W niedzielę rano trzeba było ruszać do domu.

Czy nam się podobało? Jasne! Same koncerty nie  zrobiły na nas w tym roku zbyt dużego wrażenia. Ale za to towarzystwo obu ekip jak najbardziej! Dziękujemy – było super spędzić z Wami ten czas! 😉