Offowe zaduszki

Zapowiedź dobrej pogody i długi, zaduszkowy weekend, zmobilizowały nas do ruszenia się z Trójmiasta. Wyruszyliśmy już w piątek, oczywiście offem, za cel obierając naszą tajną bazę położoną w okolicach Kościerzyny. Zgodnie z prognozami, mimo że zbliżało się wolne, pogoda była świetna! 🙂

Słońce, choć nisko nad horyzontem, towarzyszyło nam na całej trasie, nadając niesamowity urok mijanym krajobrazom i uwidaczniając na każdym kroku fantastyczne kolory jesieni.

Po prostu złota polska jesień w pełnej krasie!

Do celu dojeżdżamy na wieczór. Czas na chwilę odpoczynku i zadumy.

W sobotę odwiedzamy znajomych, którzy również spędzają weekend  na działce. W drodze do Łupawska, na jednym ze szlaków niespodziewanie napotykamy przeszkodę.

Jednak po szlabanach, które musieliśmy omijać  na chorwackim szlaku TET to dla nas błahostka. Jedziemy dalej! 🙂

W miłym towarzystwie czas szybko leci i po wypiciu morza kawy orientujemy się, że za chwilę słońce schowa się za horyzontem. Czas wracać! Udaje nam się jeszcze zaliczyć szybki trening na żwirowni w okolicy Sulęczyna.

Podjazdy zostają zdobyte! Możemy wracać.

Jeszcze zakupy w Biedronce w Lipuszu i jesteśmy w bazie. Odpoczywamy, bo jutro czeka nas pracowity dzień – mamy napięty grafik. 🙂

Niedziela! Pobudka wcześnie jak na nas, bo już koło godziny ósmej jesteśmy na nogach. Ratuje nas zmiana czasu na zimowy. Po sytym wege śniadaniu…

…ruszamy na żwirownię, tym razem w okolice Kościerzyny. Ćwiczy tam dzisiaj Jakub CSB – znajomy z grupy ADV 3city, a my chętnie przyłączymy się do treningu.

Gdy jesteśmy na miejscu wpadają jeszcze Wasyl z Martyną. Trochę pogadaliśmy, trochę poćwiczyliśmy i wracamy do siebie. Umówiliśmy się dzisiaj na przejażdżkę z naszym nowym motocyklowym kolegą Wacławem. Poznaliśmy się przy okazji organizacji ostatniej edycji KaszubyOFF. Wacław jeździ na rzadkim i pięknym okazie motocykla Cagiva Elephant 750.

Ciekawy naszych kaszubskich “szutrów”, Wacław dołączył w niedzielę koło południa do naszej motoSTFORKOWEJ ekipy. W trasę ruszamy około godziny trzynastej. Odświeżyłem kilka starych ścieżek, dodałem parę nowych skrótów i wyszedł z tego całkiem niezły trip o długości ponad 80 km. Nie zabrakło atrakcji takich jak szutrostrady, czy piaskowe, leśne drogi, a piękne widoki towarzyszyły nam podczas całej wycieczki.

Po drodze dojeżdża do nas Wasyl z którym widzieliśmy się już dzisiaj na żwirowni.

Na finiszu dociera też Miki Zafryki z którym spotykamy się na stacji paliw MOYA w Dziemianach.

Po skończonej trasie Wacław i Wasyl wracają do siebie, a Miki zostaje z nami na domku. Jest plan, żeby jutro razem pojeździć.

Mimo zmiany czasu, która niby dała nam dodatkową godzinę snu, po dzisiejszym dniu pełnym wrażeń odpadamy już koło godziny 22! No trudno, ale przecież jutro też jest dzień. 🙂

Poniedziałek rano pogoda nadal dopisuje! Ponieważ ja wczoraj wymyślałem trasę i prowadziłem grupę, dziś odmawiam dalszej współpracy, a koszulkę lidera przejmuje Marta. Najpierw jednak udajemy się na żwirownię, tę w pobliżu Sulęczyna na której byliśmy w sobotę.

Marta szaleje na podjazdach!

Patrzę z dumą i podziwem jak moja enduro girl sprawnie ogarnia się na ciężkim ADV! 😍

Nie ma lipy! To nie ustawka na Insta, to się dzieje naprawdę! 😉

Mikiemu też podobało się na żwirowni. 🙂

Po treningu ruszamy trochę na pałę, trochę po tym co pokaże OsmAnd, a trochę trzymając się przypadkiem znalezionego przez Martę track’a. Dzięki temu udaje się obczaić całkiem fajne, nowe ścieżki. Jedna z nich biegnie przez las w okolicach Gołubia. Było dobrze, raz nawet zsiadłem z motocykla, żeby sprawdzić, czy w liściach nie ma żadnych niespodzianek. 😉

Wyszła z tego całkiem fajna, luksusowa trasa z okolic Sulęczyna do Kartuz. Nudy nie było!

O 16 jest już ciemna noc i trzeba się zwijać. Żegnamy się na stacji. My wracamy asfaltem do Trójmiasta, a Miki sobie znanymi skrótami do Tczewa.