Im dalej tym lepiej

Dzień dobry! W tym miejscu muszę dodać, że hotel był taki sobie, coś a’la późny Gierek – nie żeby nam to przeszkadzało, raczej klimatycznie było – lubimy takie miejsca, no ale te 600 MAD za pokój to jednak lekka przesada. Śniadanie okazuje się tak samo kiepskie jak pokoje. Ale to bez znaczenia, bo nam przecież wiele do  szczęścia nie potrzeba. 🙂

Gdy jedni jeszcze się pakują, innych aż nosi, tak palą się do dalszej jazdy! 🙂

Gdy ruszamy w trasę pogoda sprzyja. Choć niebo skrywa się za chmurami to jest około 20 stopni i nie pada.

Wybrzeże Morza Alborańskiego definitywnie zostawiliśmy za sobą i zapuszczamy się coraz dalej w góry. Krajobrazy zmienia się z każdym pokonanym kilometrem. Humory dopisują!

Co ciekawe, po drodze co jakiś czas dochodzi nas zapach haszyszu. Rejon w którym się przemieszczamy jest słynny z upraw tego specyfiku. My jednak od zioła zdecydowanie wolimy marokańską kawę!

Dlatego zaliczamy postój w barze w małym miasteczku, a właściwie była to chyba jakaś wioska. Tak się złożyło, że spotkała się tutaj prawie cała ekipa motoMaroko ’23.

W knajpce, gdzie piliśmy kawę, gdy płacę rachunek młody chłopak włącza się do rozmowy i zaczyna przepraszać za stan toalety (faktycznie była marna). Mówił szczerze, że miejscowi cieszą się z tego, że do nich przyjeżdżamy, ale nie zawsze mogą zapewnić odpowiednie warunki. Uspokajam go, że my to doskonale rozumiemy, a ponad luksusy i zbytki przedkładamy właśnie taką jak ta rozmowę z napotkanymi w podróży ludźmi. Pogadaliśmy jeszcze trochę. Starałem się mu przekazać, że dla nas najważniejsze są właśnie takie chwile jak ta krótka rozmowa i sami ludzie, a reszta nie ma przecież większego znaczenia…

Asfalt w końcu znika (Hurra!) i na naszym track’u pojawia się szuter!

Ale to nie wszystko, bo trasa biegnie w górę i w dół, a dookoła nas wznoszą się kolejne szczyty! To właśnie pasmo górskie → Rif, które stanowi najdalej na północny zachód wysunięty fragment gór Atlas.

Zakręty, zjazdy, podjazdy a do tego widoki, które na pewno na  długo zapadną nam w pamięć, bo są inne od wszystkiego co widzieliśmy podczas naszych dotychczasowych podróży.

Kilometry lecą wolno, bo co chwilę zatrzymujemy się na wspólne zdjęcie lub po to żeby nakręcić film.

A nasz reżyser Yasiek czuwa nad tym, żeby każdy kadr był odpowiednio zaaranżowany. 😉

I dobrze! Nie ma co się spieszyć, trzeba się wszystkim nacieszyć. W naszym doborowym towarzystwie humory dopisują!

Zauważamy, że im dalej od granicy w głąb kraju tym ludzie stają się bardziej życzliwi. Dziś dzieciaki machały do nas praktycznie za każdym razem! A i dorośli pozdrawiają nas co chwila, gdy przejeżdżamy przez wioski i miejscowości, machają też do nas kierowcy samochodów.

Kolejny dowód na uczynność Marokańczyków to pomoc, którą otrzymaliśmy w mieście → Taza. Uszczelniacz w deerzecie znów odmówił współpracy. No i trzeba było szukać sklepu z częściami.

Pomogli ludzie z obsługi na stacji paliw. W pomoc zaangażował się też taksówkarz, który podprowadził Wasyla do sklepu. Z małymi zawirowaniami udało się kupić kolejny uszczelniacz i dodatkowo oring, który również podejrzewaliśmy, że może stwarzać problemy. A jutro zobaczymy, czy uda nam się zdobyć gdzieś potrzebny do naprawy klucz nasadowy nr 30, bo takiego ze sobą nie mamy.

Tutaj, czyli w głębi kraju, na szczęście mówią już po francusku, co daje mi możliwość komunikacji. Na północy niestety z francuskim nie za bardzo, jak już to w grę wchodził język hiszpański, ale z tego co się zorientowałem raczej na podstawowym poziomie.

Na kolację musi być oczywiście pizza, bo dzień bez pizzy to przecież dzień stracony!

Gdy już zjedliśmy ruszamy na nocleg, którym mamy dziś pod namiotem (w końcu) na całkiem przyjemnym, małym, rodzinnym kempingu → Gîte Dayet Chiker. Miejsce jest blisko miasta Taza, ale zrobiło się późno i dojeżdżamy po ciemku.

Pogaduchy i podsumowania przejechanego odcinka oraz zarys trasy na dalsze dni przedstawiony przez Kowala kończą ten pełen wrażeń dzień. Zmęczeni nieco kładziemy się spać. Ja jeszcze nie zamykam oczu, bo ogarniam dla Was relację. Starczy tego, bo i na mnie już pora. Do jutra!


Następny marokański wpis
« »
Poprzedni marokański wpis
« »