Zajebisty dzień

Co ja mam Wam dzisiaj napisać? Dziś był po prostu zajebisty dzień! Ale zacznijmy od początku. Widok, który ujrzeliśmy o świcie zapowiadał, że nie będziemy się nudzić, bo to właśnie tam mieliśmy za chwilę ruszyć. 🙂

Najpierw jednak zwinęliśmy nasz mobilny domek…

…i zaliczyliśmy śniadanie (było pyszne) przygotowane przez właścicieli kempingu.

Wyjechaliśmy tylko z kempingu i po chwili się zaczęło! Afrykańskie → Góry Atlas są po prostu przepiękne!

Dzisiaj w zasadzie przez większość trasy mieliśmy się trzymać drogi RN29. Widoki od samego początku były petarda, nie brakowało zakrętów, no po prostu lux!

Droga kluczyła między szczytami gór, raz była szeroką asfaltówką, żeby za chwilę stać się ścieżką o szerokości maksymalnie półtora samochodu, a po kilkudziesięciu kilometrach niepostrzeżenie zmienić się w niekończącą szutrostradę!

Z każdym kilometrem było coraz ciekawiej. Co chwila robiliśmy postój na foto.

Albo ustawkę pod film. 😀

Marokańskie góry obfitują w miejsca magiczne, niezwykłe, których już teraz wiem, że próżno szukać na mapie Europy. A my mieliśmy szczęście znaleźć się pośród nich…

To co nas urzekło to ogromna przestrzeń, niespotykane barwy i kształty skał, dzikość natury oraz brak jakichkolwiek osad ludzkich na przestrzeni wielu kilometrów…

Niekończące się szutry i kamienne ścieżki wśród przepięknych górskich pasm, a nad nami błękitne niebo, gdzieniegdzie  przysłonięte białymi obłoczkami.

Tak zapamiętam naszą dzisiejszą trasę…

Zdjęcia nie są w stanie oddać tego co zobaczyliśmy! Może filmy coś wniosą, ale to się okaże później, gdy się do nich na spokojnie dobierzemy. Ale to dopiero po powrocie do domu.

Marokańska ekipa z Kaszub daje radę! Cały czas trzymamy się razem, dobrze się dogadujemy i super nam się jedzie!

Kiedy przejeżdżamy przez wioski i większe miejscowości ludzie machają, dzieciaki biegną do drogi, cieszą się i przybijają piątki, kiedy obok nich zwalniamy. Coś pięknego!

Pewnie jesteście ciekawi co zrobiliśmy z wyciekiem oleju w deerzecie? Mieliśmy już nowy uszczelniacz i oring, który zdobyliśmy w Taza. Zarówno warsztat jak i świetne miejsce na wypicie marokańskiej kawy znaleźliśmy w miejscowości → Imouzzer Marmoucha.

Gdy reszta ekipy posilała się w przyjemnej kafejce → Café Simple

Zdecydowanie polecam omlety w każdej formie i postaci, a w szczególności omlet berberyjski!

…pod pieczą naszego grupowego Ojca – Irka…

…ja z Wasylem asystujemy mechanikowi z pobliskiego  warsztatu. Mustapha El Omari i jego koledzy pomogli nam wymienić uszczelniacz oraz oring. Jak się wkrótce okazało tym razem interwencja okazała się skuteczna i kłopoty z wyciekiem definitywnie odeszły w niepamięć. 🙂

Gdy już byliśmy blisko mety, zatrzymaliśmy się na dłużej w miasteczku → Missour, żeby coś przekąsić.

No i wypić kolejną  marokańską kawę lub względnie, jak Yasiu, herbatę. 😉

Gdy zatrzymujemy się jeszcze na chwilę na zakupy, oblegają mnie marokańskie dzieciaki. Tym razem nie chcą przybijać piątek tylko żebrzą o kasę. I co tu zrobić?

Patrzę na Yasia i widzę jego uśmiech: – Griba, przyjacielu, mówiłeś, żeby im nic nie dawać, więc ja tym razem Ci nie pomogę!

To prawda, bo to do niczego dobrego nie prowadzi! Dlatego cierpliwie tłumaczę młodzieży, że aby dostać pieniądze najpierw trzeba iść do szkoły, a potem do pracy. Moja pogadanka przynosi całkiem dobry efekt i mimo, że niczego ode mnie nie dostali, już po chwili jesteśmy najlepszymi kumplami. 🙂

Koniec dnia zbliża się wielkimi krokami, a na nas czeka jeszcze jedna niespodzianka – nocleg na pustyni w starym forcie! Dojazd do bazy to była ścieżka biegnąca przez pustynię, co stanowiło nie lada atrakcję! Na miejsce docieramy o zmierzchu.

W sumie to co pozostało po fortecy to trochę murów i kupa gruzu, ale przecież o to właśnie chodzi – klimat takich miejsc jest po prostu niesamowity!

Gdy już jesteśmy na miejscu, nad nami rozpościera się niebo z milionem gwiazd! Takiego widoku nadaremnie szukać w wielkim mieście. Niebo takie same, ale jednak inne niż to, które znamy. Jesteśmy bliżej równika i konstelacja gwiazd Wielki Wóz (chyba jedyna, którą potrafię rozpoznać w miarę bezproblemowo) jest znacznie niżej nad horyzontem. 🙂

Namiociki zostały rozstawione, kolacja zjedzona, imprezka  integracyjna zaliczona i przychodzi czas lulu. Gdy zaczynamy zasypiać na dziedziniec zajeżdża z włączoną dyskoteką marokańska Policja.

No i zaczyna się. A co my tu robimy, a czemu, a po co. A ogólnie to z tego co mówią niespodziewani goście, przyjechali po to, żeby nam powiedzieć, że jest niebezpiecznie i żebyśmy wracali na nocleg do miasta.

Być może coś w tej historii było prawdziwego. Biali turyści z Europy mogliby się komuś nie spodobać, biorąc pod uwagę dramatyczną sytuacje, która panuje obecnie na Bliskim Wschodzie. A o nasze zdanie nikt by się nie pytał, kiedy doszłoby do jakiś przepychanek.

Kończy się na tym, że stosujemy bierny opór i gorliwi stróże prawa muszą zadowolić się numerami naszych paszportów i motocykli.

Właśnie pojechali. Za pół godziny wybije północ, a trasa jutro sama się nie zrobi. Dobranoc!


Następny marokański wpis
« »
Poprzedni marokański wpis
« »