Jechać, jechać, zapierdalać!

Piątek, 17-07-2020

Dziś ostatni dzień na szlaku TET. Na szczęście nie musimy się pakować, bo zostajemy w Bazie Motocyklowej Malesowizna do jutra. Będziemy zatem jeździć bez gratów. Cieszy nas to oraz fakt, że po wieczornych ulewach pogoda jest super. Po wczorajszych chmurach nie ma śladu.

Zaczynamy od wspaniałego śniadania przygotowanego przez naszych gospodarzy. Napisałem wspaniałe, bo takie właśnie było. 🙂

Potem zaliczam mały serwis lusterka w DL’u (odklejone, telepiące się na wertepach i wkurzające obciążenie naprawiłem dzięki narzędziom i wkrętom z warsztatu Michała). Możemy ruszać!

TET’em dojeżdżamy do Sejn, gdzie na przerwę kawową zatrzymujemy się w Domu Litewskim. Po drodze zaliczona została fajna, mocno techniczna w niektórych miejscach, rundka wokół jezior Kameduł i Jaczno oraz przeprawa przez strumyk w okolicy miejscowości Kopane.

Co Wam powiem to Wam powiem, ale Wam powiem. Deelem to ja bym się tam nie pchał, a jechać gjeesem to już w ogóle kiepski pomysł. 😀

Miałem już przyjemność przekraczać strumyk z Martą. Teraz jest równie sprawnie jak wtedy. Zgrana ekipa, która wie co i jak, to i robota poszła szybko i łatwo pokonaliśmy przeszkodę.

Przy okazji “przeprawy” rozmawiamy z sympatycznym Panem, który mieszka nieopodal. Również forsował strumyk, tyle tylko, że rowerem. Więc poszło mu trochę szybciej i łatwiej niż nam. 😉

Na trasie można zawsze liczyć na pomoc kolegów. Gdy Griba na chwilę położył się odpocząć, Cesar postanowił mu pomóc wstać najeżdżając na niego gjeesem na tyle skutecznie, że leżący od razu poderwał się na równe nogi. 🙂

Pijąc kawę w Sejnach postanawiamy odpuścić raczej nudną końcówkę TET’a (tak ją zapamiętałem z poprzednich podróży) biegnącą do granicy litewskiej i improwizując na aplikacji OsmAnd kierujemy się na Puńsk. Stąd zaczyna się fajny track, który kiedyś Marta znalazła podczas naszego pobytu w Pluszkiejmach.

W Wiżajnach track się kończy. Drogą nr 651 podjeżdżamy pod zabytkowy wiadukt w Kiepojciach.

Potem udajemy się na most kolejowy obok Galwieci. Tutaj dla mnie duże zaskoczenie, bo wiadukt, którym kiedyś jechałem z Martą, jest nieprzejezdny. Zawaliła się spora cześć konstrukcji.

Kontynuujemy podróż motoSTFORK’owym track’iem (po track’i zapraszam → tutaj), żeby od Rospudy wrócić do Malesowizny na niezawodnym OsmAndz’ie. Łącznie wyszło sporo, bo ponad 200 km prawie cały czas unikając asfaltu. 🙂

W ten oto sposób minął nam ostatni dzień na Suwalszczyźnie i być może dlatego, żeby jak najlepiej wykorzystać ten czas, hasłem przewodnim wycieczki było: “Jechać, jechać, zapierdalać!”.

Oczywiście nikt nie zapierdalał, bo jak zawsze jechaliśmy grzecznie, w spacerowym tempie, na dodatek co chwila zatrzymywaliśmy się na foto. 😉

Po powrocie do BMM wieczór upływa nam przy ognisku na rozmowach z Michałem.

Przed pójściem spać robimy podsumowanie dnia i omawiamy plan na jutro. Czas rozpocząć odwrót!