Jesteśmy na BiwakOFF!

Piątek rano. Jak już wspomniałem ruszyliśmy w miarę wcześnie. Chwila po dziesiątej zaliczamy tankowanie w Kleszczelach i za moment jesteśmy znów na szlaku TET. Robota idzie szybko, dobrym tempem,  ale kilometrów nie oszukasz.

A w skrócie to by było tak… Kopalnia kredy – biali od podnóżków po czubki kasków lądujemy na promie w Serpelicach. Sympatyczni TETowcy poznani wczoraj na kempingu z którymi ucinamy pogawędkę podczas przeprawy, gdy po raz kolejny spotkaliśmy się na trasie.

Co ciekawe to prom napędzany jest dwoma człowiekami mechanicznymi. 🙂

Ogień! Piach nie piach, pole, łąka, las. Lecimy! Postój na stacji, tankowanie, kawa, prochy na ból głowy lub zęba (którego już nie ma – został w Tczewie). Pogawędki (pozdrowienia dla motocyklisty z Lublina, Rafała – szkoda, że nie zrobiliśmy sobie foty razem) i jedziemy dalej.

Manetka chodzi u mnie dziś nadzwyczaj lekko, nieważne czy to asfalt, szuter, piach… Prawie cały czas 4-5 k RPM na obrotomierzu i silnik pcha do przodu, a koła naszych V-Strom’ów pokonują kolejne kilometry. Widoki się zmieniają, podłoże również. Podlaskie szutrostrady zostają za nami a Lubelszczyzna wita nas najpierw pięknymi i piaszczystymi polnymi drogami, żeby na koniec dzisiejszej trasy poprowadzić nas w górę i w dół kamienistymi wąwozami.

A do tego TET funduje nam atrakcje takie jak przejazd przepustem burzowym pod trasą szybkiego ruchu.

Taka sytuacja, ale nas nic nas nie zatrzyma w drodze na BiwakOFF!

Szybko zleciało nam te TET’owe 300 km i przyszedł czas żeby zjechać ze szlaku, bo przecież BiwakOFF na nas czeka! Docieramy w sam raz, rychło w czas. Ekipa wciąż się zjeżdża.

Prezesi na miejscu. W podziękowaniu za wkład w organizację spotkania otrzymują od biwakoffowiczów bluzy ADV.

Dzieje się co dziać się w takich okolicznościach musi. Czas powitań, rozmów, utrwalają się stare przyjaźnie, nawiązują nowe znajomości…

A co będzie jutro (na trasie i nie tylko) tego nie wie nikt! Ja i V-Strom na sterydach jesteśmy gotowi! 😀