#ITWILLBELONGWEEKEND

Kolejny długi weekend przed nami! Chodź w tym roku ustawowo wolny czwartek przypada dopiero trzeciego czerwca, to → motoSTFORKY już w niedzielę 30 maja ruszają ku nowej przygodzie. Plan jest prosty. Popracować w trybie zdalnym od poniedziałku do środy w naszej tajnej bazie, a potem… to się zobaczy!

Pogoda sprzyja naszym planom. Promienie Słońca wreszcie przegnały deszczowe chmury!

Mimo sporej ilości gratów, bo przecież musimy zabrać ze sobą dwa małe biura,…

…zdecydowaną większość trasy pokonujemy oczywiście offem. 😀

Pierwsze trzy dni mijają nam na wytężonej pracy. Przed długim weekendem trzeba ogarnąć wszystkie pilne tematy, żeby potem można było odpoczywać na całkowitym luzie.

Na szczęście z tym małym, kudłatym pomocnikiem wszystko staje się proste i łatwe. 😉

Oczywiście po godzinach ciężkiej pracy przychodzi czas na to co tak bardzo lubimy, czyli motowłóczęgę po bliższej i dalszej okolicy. Podczas naszych wycieczek asfaltu nie uświadczysz. 🙂

Mimo, że okolice naszej tajnej bazy mamy zjeżdżoną wszerz i wzdłuż nie zabrakło nowych odkryć. Na naszej mapie pojawiło się kilka kolejnych szlaków i ścieżek.

Do listy miejsc wartych odwiedzenia doszły kolejne klimatyczne rewiry, a do albumu trafiły zdjęcia widoków, które zapierały dech w piersiach. 🙂

Nie tylko na motocyklach spędzaliśmy czas. Spacerując po okolicy także udało nam się upolować co nieco do naszej kolekcji.

Czas szybko leci. W środę z naszego komfortowego domku przenosimy się… pod namiot! Nasza meta to kemping nieopodal miejscowości Swornegacie, gdzie dołączamy do grupy znajomych. Towarzystwo niemotocyklowe, ale za to nadzwyczaj wesołe. Tak trzymać!

W czwartek zaplanowaliśmy sobie całodniową off wycieczkę. Umawiamy się w Brusach z Wasylem i Martyną. Najpierw kawa i pogaduchy na stacji, a nasze rumaki w tym czasie odpoczywają przed podróżą.

Niestety wycieczka nie dochodzi do skutku, bo mimo odpoczynku Transalp Marty odmawia posłuszeństwa. Winne jest sprzęgło, które znienacka postanowiło się zacząć ślizgać!

Dumasz nie dumasz, sprzęgła w trasie nie naprawisz, zwłaszcza w XL650V, gdzie żeby dobrać się do brzucha motocykla trzeba rozebrać pół maszyny! Jak to? Ano → tak to!

Żegnamy się i ruszamy w kierunku kempingu. Jakoś udaje nam się doczłapać, choć XL słabnie z każdym kilometrem. 🙁

Tego samego dnia udaje się nam jeszcze spotkać z ekipą Dominatora, która ma swój zlot połączony z trasą off biegnącą po centralnej Polsce. Akurat dzisiaj postój wypadł im blisko naszego kempingu. Silny trzon wyprawy stanowią słynne → “Baby na Motóry“. Następnym razem jedziemy z Wami. 🙂

Piątek nadchodzi szybko po zimnej i krótkiej nocy, w moim przypadku pełnej przemyśleń na temat niedziałającego sprzęgła. Niestety, tutaj na kempingu, w polowych warunkach, nawet dr Griba nie pomoże! Ogarniamy transport i Marta z Transalpem na pace, a ja na DL’u na kołach, wracamy do Gdyni.

Gdy jesteśmy na miejscu Marta podmienia motocykl na swój nowy motorek. 🙂 Przepakowujemy się co nieco, bo tego wymaga zmieniona konfiguracja maszyn i późnym popołudniem ruszamy do Mikoszewa na XI Zlot Suzuki VX800. Dla mnie to kultowa maszyna, moja pierwsza motocyklowa miłość. Zlot zlotem, ale tym razem dotrę na niego na V-Strom’ie, bo apetyt na off w ten weekend nie został jeszcze zaspokojony. 😉

Po drodze trafia nam się atrakcja w postaci przeprawy promowej. Przy tej okazji poznajemy sympatycznego rowerzystę, który w niedalekiej przyszłości planuje zakupić motocykl ADV i udać się w podróż po Europie, a może i dalej poza jej granice.

Cyk i jesteśmy w Mikoszewie. Tylko czy to na pewno jest ZLOT Suzuki VX800? 😉 V-Strom, Deauville, V-Strom, DR350SE, → V-Strom na sterydach… 🙂

W każdym razie ekipa ta co zawsze. 🙂

Na zlocie spotykam mojego starego, dobrego motocyklowego kompana z którym nawijałem na VX800 pierwsze kilometry poza granicami PL. Razem zaliczyliśmy → Chorwację, spory kawałek → Francji  i nie tylko, bo po drodze była też → Serbia, Czarnogóra i coś jeszcze. Może kiedyś jeszcze uda nam się połączyć siły? Panie SuMo, kupuj Pan V-Strom’a! 😀

Dopiero następnego dnia zauważamy baner. Nie, no wszystko w porządku, to jednak Zlot Suzuki VX800. 🙂

W sobotę rano większość ekipy udaje się na… Hel. Fantastyczny plan, ale nie dla nas. 🙂

Pozostała część włóczy się po bliższej i dalszej okolicy, a my na początek dnia zaliczamy drzemkę, a potem udajemy się na wycieczkę ścieżką pośród pól rzepaku. 🙂

Odwiedzamy też Krynicę Morską. Właściwie zależało nam głównie na konsumpcji, a na zwiedzaniu i łażeniu wśród tłumów ani trochę. 🙂

Wycieczkę kończymy tak jak ją zaczęliśmy – w polu rzepaku. 🙂 Sesja w promieniach zachodzącego Słońca zaliczona!

A wieczorem pożegnalne ognisko, bo jutro czas do domu. 😉

Wszystko co dobre szybko się kończy. I tak zleciał nam ten długi weekend. Niedziela, trzeba wracać. Żegnamy się i kolejni zlotowicze opuszczają ośrodek.

My jedziemy jeszcze na działkę, bo trzeba podlać pomidorki i inne warzywka. 😀 Oczywiście trasa nie może przebiegać inaczej jak w zdecydowanie większej części offem! OsmAnd pomaga, a do tego trochę intuicji, czyli nawigowanie “na pałę” i udaje nam się odbyć całkiem atrakcyjną przejażdżkę.

Droga wiedzie dokąd oczy poniosą i o to chodzi!

Powstał z tego całkiem fajny track, jakby nie patrzeć niezły skrót z Kaszub w okolice Tczewa, Pruszcza Gdańskiego i Kiezmarka. 😉

Gdy pomidorki w ogródku zostają podlane, kawa wypita i siły zregenerowane, ruszamy do Trójmiasta. Na powrocie  spotykamy się z ekipą z grupy ADV, która na szybko zmontowała dzisiaj spotkanie na działce u Cesara. To całkiem blisko nas, dlatego udaje nam się złapać w trasie. Wspólnie jedziemy od Gołubia, żeby ostatecznie rozstać się w okolicy Trójmiasta, tam gdzie zawsze, czyli na stacji “Moya” na Karczemkach.

Tak to było! Koniec długiego weekendu i bomba, a kto czytał ten trąba. 🙂